piątek, 30 września 2011

Koniec wakacji (wersja studencka)

Nikon D90
No i dobiliśmy do końca kolejnych wakacji, tym razem studenckich. Dzieciom ze szkół zafundowałem Krzyż Pański o zachodzie słońca na ostatni dzień wakacji. Dla studentów mam więc propozycję wyższych lotów - widok z dołu na bocianie gniazdo, a poniżej taka drogowa metafora końca ;-)

Zdjęcie to zostało wykonane podczas mojej dłuższej wycieczki rowerowej, gdy zatrzymałem się przy małym wiejskim sklepiku. Być może, gdyby tylko tędy przejeżdżał, nie miałbym czasu na analizę tego planu zdjęciowego i dopatrzenie się tak ciekawego motywu w tym zestawieniu. Ale zatrzymałem się. Dlatego warto robić częste postoje w czasie takiej wycieczki, jeśli tylko czujemy, że okolica może być fotogeniczna. Ocenę tej fotogeniczności najlepiej robić na spokojnie, a nie - dosłownie - w drodze.

czwartek, 29 września 2011

Analogowe pożegnanie lata

Kończą się wakacje studenckie, więc zamieszczę zdjęcie wykonane bardzo dawno temu, w epoce prehistorycznej - czyli w czasach fotografii analogowej. Zdjęcie pochodzi z tego samego rejonu, który odwiedzam od lat, ale - w przeciwieństwie do zamieszczanych zdjęć nocnych - ta fotografia wykonana została w bazie wypadowej.

Zenit TTL, obiektyw 50 mm, około roku 1986.
Fotografia analogowa to były czasy, z dzisiejszego punktu wodzenia, bardzo niewygodne dla fotografującego. Zdjęcie było owiane tajemnicą aż do wywołania kliszy. A kisza zawierała tylko 36 zdjęć, więc należało myśleć nad zrobieniem każdego zdjęcia. Nie uważam aby to myślenie było zaletą - myśleć i tak trzeba, ale lepiej mieć szeroki wybór niż szczupły dorobek zdjęciowy. Dziś przynajmniej nie jesteśmy ograniczeni ilością możliwych do wykonania zdjęć. A staranne przemyślenie planu zdjęciowego i tak nie daje gwarancji na sukces w jednym strzale. Dlatego lepiej zrobić więcej ujęć.

środa, 28 września 2011

Nocne lato - w okularach...

Wreszcie doczekałem się pomocy - a znalezienie okularów podczas nurkowania w masce potrwało kilka minut. Prąd szczęśliwie zniósł je kawałek dalej i dzięki temu nie rozdeptałem ich wychodząc z wody. Mogłem zabrać się za wykonywanie zdjęć, choć nie do końca suchy wolałem dość szybko zwinąć plan zdjęciowy.

Nikon D700
O ile latarki o dużej mocy, które posiadałem, nadawały się do oświetlenia bardziej szerokiego planu, o tyle podwodne latarki nurkowe (o sile 70-110 lumenów) pod wodą działały jako światło punktowe. Dzięki temu można było nimi podświetlić detale na dnie, lub fragment dna jako tło dla detalu fotografowanego na powierzchni wody. W warunkach lądowych takie latarki mogą służyć jako doświetlające źródło światła, oczywiście bardziej rozproszonego niż pod wodą.

wtorek, 27 września 2011

Nocne lato - bez okularów...

Na szczęście nie byłem sam w czasie tej nocnej sesji. Towarzyszył mi przyjaciel, który próbował ze mną znaleźć okulary patrząc na dno rzeki oświetlone latarkami. Nie wypatrzyliśmy jednak nic, więc wyszedłem z rzeki, aby nie zadeptać szkieł, a on pojechał po swój sprzęt do nurkowania. Zostałem sam, mokry, w ciemnym lesie, rozświetlanym od czasu do czasu błyskami zbliżającej się burzy. Aby się czymś zająć zebrałem rozmieszczone po drugiej stronie rzeki latarki.

Nikon D700
Przy pomoście zatopionych pod wodą było 7 fotograficznych latarek nurkowych (zaopatrzonych w zmiękczające światło dyfuzory). Oświetlały one fragment dna rzeki oraz nadbrzeżnych roślin. Przy ich pomocy szykowaliśmy plan zdjęciowy. Ja oczywiście w tym momencie bardziej martwiłem się o okulary i o to czy nie zaziębię się w mokrym ubraniu, powoli na mnie schnącym :-)

poniedziałek, 26 września 2011

Nocne lato - widok ogólny

Pamiątka lata i robionych wtedy zdjęć nocnych. Widok mostka na jednej z rzek płynących przez Pojezierze Ełckie. W tym przypadku plan zdjęciowy był podświetlany dwiema  900-lumenowymi latarkami fotograficznymi. To była moja pierwsza nocna sesja fotograficzna realizowana przy użyciu latarek. Nie stosowałem statywu, ale robiłem zdjęcia z ręki, przy czułości ISO 6400.

Nikon D700
Popularnie się mówi, że gdy się zaczyna jakąś działalność, można przejść chrzest. Mnie się taki chrzest zdarzył w czasie tej sesji - i to jak najbardziej dosłowny. Otóż przechodząc po znajdującym się przy brzegu rzeki pomoście (była to przystań dla spływających rzeką kajakami) nagle znalazłem się po pas w wodzie. Po prostu uczyniłem krok w pustkę i wpadłem do rzeki. Odruchowo uniosłem rękę do góry, więc aparatowi nic się nie stało. Ale zostałem w rzece bez okularów...

niedziela, 25 września 2011

Kiedy rząd schodzi do podziemia...

Początek schodów do bunkra
Wiadomo, że chyba każdy rząd posiada coś do ukrycia. A dokładniej - do ukrycia się, na wypadek wojny. Nawet wojny atomowej. Ale mało kto wie, że atomowy bunkier polskiego rządu położony jest niedaleko warszawy. I każdy może tam bezkarnie wejść...

Historia w betonie
Cały kompleks bunkrów zaczął powstawać we wczesnych latach 60-tych. Prace prowadzono aż do lat 80-tych. W roku 2004 przekazano go Kampinoskiemu Parkowi Narodowemu i od tej pory rzuciły się na niego recyklingowe piranie. Z obiektu wycięto i wyniesiono co się tylko dało. Dziś zostały już tylko resztki...

Te same schody trochę niżej
Niektórzy mówią o bunkrze rządowym, inni o centrum dowodzenia obroną przeciwrakietową Warszawy, służącym także do celów ofensywnych i wyposażonym w miejsce do stacjonowania ruchomych wyrzutni rakietowych. Jakkolwiek by nie było, rozmach tej inwestycji może być imponujący. Z wierzchu wygląda skromnie - większa budowla przypominająca szkołę tysiąclatkę i skromny budyneczek garażowy.

Schody zaczynają się w tym garażowym budyneczku. Niewielkie jego rozmiary sprawiają, że mało kto tu zajrzy. Wydaje się bowiem, że malutki obiekt nie mieści w sobie nic poza kilkoma zrujnowanymi pokoikami. Pozory jednak mylą.

Korytarz na górnym poziomie
Ze ścian bunkra odchodzi farba, tworząc coś w rodzaju białych liści betonowej dżungli. Korytarz, do którego wchodzimy, prowadzi do śluzy odcinającej dostęp do bunkra właściwego. Oczywiście po drzwiach pancernych zostało jedynie wspomnienie. Wróciły, podobnie jak wiele innych elementów wyposażenia bunkra, do ekologicznego obiegu gospodarki narodowej ;-)

Oczywiście nie ma żadnego oświetlenia, ani szybów wentylacyjnych, przez które mogłoby się przedostawać światło. Bez latarki nie można tu się poruszać. Mało kto przewidzi konieczność jej posiadania, więc zapewne w tym miejscu droga większości improwizowanych turystów musi się zakończyć.

Sala dowodzenia
Największą salą w bunkrze jest piętrowa sala dowodzenia, do której górnej galerii jest wejście z pierwszego poziomu bunkra.

Galeria na piętrze sali dowodzenia
Cala sala jest wyciszona niczym studio nagraniowe. Zapewne połączenie względów bezpieczeństwa z chęcią zapewnienia ciszy i skupienia osobom, które w tej sali miały podejmować decyzje o skutkach dla całego kraju.

Widok z galerii na parter sali dowodzenia
Schody na dolny poziom bunkra
Pierwszy poziom bunkra pełen jest zrujnowanych, przeważnie pustych pomieszczeń. W pewnym miejscu zaczynają się kolejne schody, prowadzące na drugi poziom bunkra, a trzeci poziom pod ziemią, jeśli liczyć przejście podziemne łączące budynek "szkoły" z bunkrem. Poręcz schodów znikła, widać okazała się dla kogoś poręczna :-)

Na schodach dociekliwe oko zauważy klasyczny przykład pluralizmu politycznego. Jakaś ręka napisała "Faszyzm to wolność", ale druga ręka skreśliła słowo "wolność" i na jego miejscu zacytowała znane słowo generała Cambronne'a i dla podkreślenia ekspresji dopisała wykrzyknik...

Na drugim poziomie można, oczywiście, zwiedzić parter sali dowodzenia. Jest bardziej imponujący, bo widok galerii i wielkiego sufitu jest naprawdę przytłaczający. A może po prostu działa tu ciśnienie ton ziemi i betonu, pod którymi się znajdujemy...

Ogrom sali widziany z jej dna
Sala jest wyposażona na dole w osobne pomieszczenie, zamknięte za szklaną szybą - być może przeznaczone dla telefonistów i obsługi. Na podłodze walają się skrzynki i inne śmieci.

Dolna kondygnacja sali dowodzenia, po lewej, poza kadrem, zaczyna się pomieszczenie pomocnicze
Zaplecze bunkra
Pisuarowe oczy
Na brak widoczności nie mogłem narzekać - zszedłem do bunkra z moimi latarkami, specjalnie przerabianymi do celów fotograficznych. Bardzo jasne, dające równomierne, miękkie światło. Po to, aby można w ich świetle było robić udane zdjęcia lub kręcić filmy.

Mogłem więc swobodnie penetrować cały kompleks i przeglądać po kolei wszystkie pomieszczenia. Trafiłem na pomieszczenie sanitarne, niestety nie nadające się już do normalnego użycia. Po pisuarach zostały tylko "oczy" w ścianie. Kabina toaletowa (nawiasem mówiąc, zwyczajna o ścianach z płyty wiórowej) kryła w sobie obraz nędzy i rozpaczy.


Najwyraźniej ktoś dowartościował się walcząc bohatersko z ceramiką. A może chciał przećwiczyć sceny z filmu "Matrix"? ;-) Obok znajdował się osobny WC, wyglądający jak paszcza jakiegoś przyczajonego drapieżnika.

Paszcza toaletowego drapieżnika
Nieco dalej znajdowała się jakaś centrala łącznościowa lub rozdzielnia prądu - albo wszystko w jednym. Nie jestem niestety elektrykiem. Stanąłem przed ścianą spoglądająca na mnie oczami tarcz przełączników.

Szkielet dawnej elektrotechniki

Nie tylko cała ściana jest ciekawa, ale także jej detale. Dlatego spędziłem tu kilka minut fotografując szczegóły instalacji. Warto było, bo zdjęcia wyszły świetnie.

Connecting People...
Detale na tej ścianie wyglądały bardzo fotogenicznie, więc wykonałem im kilka portretów. Na spłowiałych nieco karteczkach zachowały się starannie kreślone pismem technicznym etykietki. Ktoś kiedyś musiał być tu osobą trzymającą prąd lub łączność. Taki switch-man. A dziś jest tylko - można tak powiedzieć - jedynie zarys całej konstrukcji.

Czytałem o dwóch silnikach Diesla zainstalowanych w bunkrze dla zapewnienia zasilania, ale zostały po nich jedynie fundamenty. Prawa rynku w połączeniu z ludzką przedsiębiorczością potrafią czynić cuda. A szkoda, bo odpowiednio zabezpieczony bunkier byłby cenną atrakcją turystyczną.

Poza głównym bunkrem 
Po obejściu wszystkich pomieszczeń na dole powróciłem na wyższy poziom bunkra, a następnie na pierwszy poziom konstrukcji podziemnej, ponad samym bunkrem.  Oprócz korytarza podziemnego prowadzącego do budynku "szkoły" znajdował się tam łańcuch pomieszczeń, które wyglądały mi na jakieś śluzy albo miejsca odkażania.

Komory do odkażania? System śluz?
Obok bunkra położony jest ogromna podziemna hala, najprawdopodobniej garaż. Między bunkrem a garażem są zlokalizowane liczne pomieszczenia, zapewne magazyny, warsztaty lub kwatery dla obsługi. W tej hali zmieściłby się duży tor gokartowy lub małe pole golfowe ;-)

Wielka podziemna hala, zapewne garaż - przy okazji widać zasięg mojego podręcznego fotograficznego oświetlenia :-)

Zamiast podsumowania

Zwiedzanie bunkra wspominam miło. No, może z jednym wyjątkiem - klimat bunkra mi nie posłużył. W bunkrze jest wilgotno, wszystko rdzewieje. Jest też chłodno. Przeziębiłem się na dobre. W końcu to była wycieczka do takiej trochę większej piwnicy ;-) Ale cóż, taka jest cena eksploracji nieznanych miejsc. W dodatku położonych tuż przy granicy Warszawy.


W bunkrze zagościł także kapitalizm. Nie wszystkie śmieci są rodem z epoki PRL-u. Na jednym z pokrytych rdzą elementów zbrojenia natrafiłem na puszkę po piwie. Tyskie - nasze najlepsze ;-)



Czyżby w ten sposób ktoś chciał nam przekazać smutną prawdę, że nasza niedawna historia to jedynie małe piwo?

Miś jest bardzo grzeczny dziś

I kolejny przykład z warszawskiego ZOO - tym razem udało mi się uchwycić pewne zabawne zestawienie. Z jednej strony - bardzo stanowcze ostrzeżenie. Z drugiej strony - spokojny miś, niewinnie sobie leżący. Coś w rodzaju starego niedźwiedzia, który śpi, ale kiedy się obudzi - to złapie. Oczywiście niedźwiedzie są niebezpieczne, a wypadki śmiertelne w naturze niestety się nadal zdarzają. Ale w tym przypadku sfotografowane zestawienie mimo wszystko nadal pozostaje zabawne :-)

Nikon D90
W warszawskim ZOO tych niebezpiecznych zwierząt jest - mam wrażenie - formalnie mniej niż w ZOO w Gdyni, które odwiedziłem dosłownie kilka dni później. Tam bowiem jest o wiele więcej tabliczek mówiących o zagrożeniu ze strony zwierząt. Co ciekawe, tamtejsze tabliczki są umieszczone nawet w miejscach zdawałoby się całkowicie bezpiecznych - gdy zwierzęta są oddzielone przezroczystą ścianą od gości i nie ma możliwości kontaktu z nimi.

sobota, 24 września 2011

Sponsoring

I dla odmiany po dwóch ostatnich starych zdjęciach, dwa najnowsze (sprzed miesiąca) - wykonane w warszawskim ZOO. Dla większości odwiedzających ZOO to są zwierzęta na wybiegach - zdjęcia robią przeważnie albo im, albo (w przypadku takiej możliwości) uczestnikom wycieczki w czasie kontaktu ze zwierzętami. A ja w czasie takiej wędrówki zawracam uwagę także na różne ciekawe detale. Oto jeden z nich.

Nikon D90
Sponsoring to ciekawa inicjatywa ZOO - szczególnie, gdy jakieś zwierzę pasuje do wizerunku danej firmy. Logiczne byłoby na przykład powiązanie marki mającej lwa w swoim logo ze sponsorowaniem tego drapieżnika w ZOO. Są jednak firmy, które posunęły swoją pomysłowość znacznie dalej - "sponsorując" to, na co inni by w ogóle nie wpadli...

piątek, 23 września 2011

Psia buda

Przypadkiem, inne zdjęcie wykonane w czasie wyjazdu do Kopenhagi. Jak wiadomo, w Kopenhadze jest wiele użytkowanych rowerów (przy dworcach są nawet wielkie parkingi rowerowe, na tysiące jednośladów), ale rower z "budą" dla pasa to było nawet tam coś wyjątkowego. I znów ta wyjątkowość zmieściła się na skromnym pojedynczym megapikselu.

Moduł cyfrowy kamery SONY
Teoretycznie można powiedzieć, że mając kamerę SONY bylem w stanie kręcić filmy, które mogłyby bardzo dobrze uzupełnić te skromnej jakości fotografie. Ale przecież dziś można też kręcić filmy aparatem fotograficznym. Choć, oczywiście, wygodniej jest kręcić kamerą - bo w przypadku Nikonów nie działa niestety autofokus w trakcie rejestrowania filmu, zaś ostrzenie ręczne jest bardzo niepraktyczne. Ale te wady mogą zostać poprawione w przyszłości - i w efekcie dostaniemy do ręki uniwersalny kombajn, stosowany w tych dwóch rolach zależnie od potrzeb...

czwartek, 22 września 2011

Końska reklama

Dziś wspomnienia z dawnych lat - mierzonych wielkością matrycy. Tylko 1 megapiksel i tylko JPG. Szkoda, że nie więcej, ale wtedy to był przecież szczyt techniki. I uchwyciłem tym "szczytem techniki" końską dawkę reklamy pewnego piwa - w Kopenhadze :-) W sumie nie jestem w stanie już dziś stwierdzić, czy ten koń tylko stał jako żywy dodatek do reklamy, czy ten koński wóz pełnił faktycznie funkcję transportową, a raczej transportowo-reklamową ;-)

Moduł cyfrowy kamery SONY
Postęp technologiczny przyzwyczaja nas do coraz lepszych rozdzielczości i do coraz lepszej jakości zdjęć  szczególnie w trudniejszych warunkach, w których dawne aparat bardzo słabo sobie radziły. Przyzwyczajeni do tego dzisiejszego luksusu martwimy się z tego powodu, że nasze dawne zdjęcia są tak prymitywne, w stosunku do obecnych. A nie wszystkie motywy da się powtórzyć. Trzeba więc się cieszyć tym, co mamy.

środa, 21 września 2011

Słup o poranku

Skoro podróżowaliśmy w nocy, to możemy wrócić o poranku do domu i zrobić przy okazji zdjęcie słupa energetycznego. W sumie, to taka historia jest podwójnie oszukana - bo w domyśle zdjęcie powinno być robione gdzieś przy drodze, która wracamy - a wykonane było przy Tesco Mory. Tam jest cała podstacja energetyczna i slupów dostatek...

Nikon Coolpix P6000
W dodatku zdjęcie nie było wykonywane o poranku, ale o zachodzie słońca - ale dla przeciętnego widza różnica może być niedostrzegalna (co najwyżej poza doświadczeniem dosłownym, gdyby widz orientował się w kierunku geograficznym w jakim zdjęcie zostało wykonane o tej porze roku). Ale poza jakimiś naprawdę bardzo znanymi widokami nikt kierunków geograficznych nie skojarzy.

Chyba, że ktoś skojarzy inne aparaty użyte do tego i poprzednich zdjęć - choć, prawdę mówiąc, moglem mieć oba na raz przy sobie... Zatem cała kłamliwa historia jest do zaakceptowania ;-)

wtorek, 20 września 2011

Wieża w czerni

Nikon D90
I, skoro już odwiedziliśmy zamek Krzyżtopór w nocy, pora na kolejne zdjęcie, które jest odlegle geograficznie o kilkadziesiąt kilometrów. Wieża ciśnień w Ostrowcu Świętokrzyskim (co zresztą jest na niej wypisz-wymaluj wypisane), przy wiadukcie na krajowej dziewiątce. I niedaleko stacji Statoil, gdzie można zatrzymać się na hot-doga (wypróbowałem w praktyce)...

Wieża w Ostrowcu jest, z tego co wiem, prosta - ale na tym zdjęciu wyszła jak krzywa wieża w Pizie. To zasługa niewielkiego w tych warunkach przekrzywienia aparatu oraz dodatkowego "skrzywienia" wieży promieniem światła.


To zdjęcie robiłem albo ze stacji Statoil, albo z punktu na trasie 9 w odległości około pół kilometra od wieży. W każdym razie - tak czy siak - robiłem je bezpiecznie, zaparkowawszy samochód. Trudno byłoby robić ostre zdjęcie nocne z jadącego auta, przy czasie naświetlania równym 1/10 sekundy.

poniedziałek, 19 września 2011

Zamek w czerni

Sztuka improwizacji polega na tym aby szybko podejmować decyzje w miarę konieczności, a często także nieobowiązkowej potrzeby. Tak się zdarzyło kiedy wracałem z wyjazdu fotograficznego z Podkarpacia. Jadąc krajową dziewiątką zauważyłem drogowskaz do zamku Krzyżtopór i niewiele się zastanawiając postanowiłem tam pojechać, pomimo, że - jak widać - była już ciemna noc.

Nikon D90
W efekcie zrobiłem kilkanaście zdjęć zamku w nocy. Niestety - nie miałem statywu, ani lepszego do czułych zdjęć nocnych aparatu - więc większość fotografii (zamku z gwieździstym niebem chociażby) nie wyszła niestety. Najlepiej wyszły oczywiście najłatwiejsze zdjęcia przedniej ściany oświetlonej latarnią. Warto było jednak zboczyć te kilkadziesiąt kilometrów, choćby dla samej nocnej przygody...

niedziela, 18 września 2011

Kolory w czerni i w kółko

I znów powtórka kolorów w kółko z przedwczoraj. Tym razem motyw w sam raz na niedzielę - witraż kościelny. Ale witraż nieco nietypowy, bo umieszczony na suficie kaplicy. A dokładniej - kaplicy pod bazyliką w Licheniu. Stąd taka perspektywa zdjęcia, uchwycone z boku kaplicy. Dzięki odpowiedniemu naświetleniu możemy skupić się na samym witrażu, bez oglądania się na boki ;-)

Nikon D700
Wiele ciekawych elementów można fotografować w dolnych częściach licheńskiej bazyliki, ale niestety trzeba mieć albo aparat radzący sobie z bardzo wysokimi czułościami ISO, albo posiłkować się statywem. Można oczywiście używać lampy błyskowej, ale nie jest to zbyt praktyczne. Po pierwsze, jest inwazyjne. A po drugie, lampa dzieli plan na oświetlony i ciemny. Próbowałem też stosować tam monopod, ale nie jest on praktyczny - chwieje się bowiem na boki. Starałem się opierać o filary z monopodem, ale to nie jest zbyt sensowne wyjście. Lepszy już skromny podręczny statyw :-)

sobota, 17 września 2011

Most w czerni

Dziś pewne przeciwieństwo tęczowego mostu z przedwczoraj - most o dość podobnej konstrukcji sfotografowany nocą. Wracałem z wyjazdu fotograficznego do Zakopanego i most ten sfotografowałem zatrzymując się na postój w jakiejś podgórskiej miejscowości. Linowa konstrukcja mostu oświetlona nocą była bowiem ciekawym widowiskiem i postanowiłem to uwiecznić.

Nikon D90
Gdybym miał wtedy moje latarki fotograficzne, które potem dopiero zacząłem kompletować (specjalnie przerobione, mocne latarki zaopatrzone w zmiękczające światło dyfuzory), to byłbym w stanie oświetlić także rzekę pod mostem. A gdybym miał jeszcze statyw... Pomarzyć zawsze można - zresztą nie ma co marzyć, miałem statyw, ale nie chciało mi się go wyciągać z samochodu. Zresztą Nikon D90 poradził sobie przy 1/6 sekundy i czułości ISO 1600 całkiem dobrze...

piątek, 16 września 2011

Tęcza w kółko

A to jest inna tęcza - dosłownie w kółko. I pewnie mało kto wie gdzie to zostało sfotografowane. W dość znanym miejscu, przynajmniej ze słyszenia, dla wielu osób. Ale nawet gdybyście w tym miejscu byli, raczej tej tęczy byście nie zobaczyli. Bo oglądalibyście samo miejsce, a nie stojak dla rowerów gdzieś z boku, obok parkingu.

Nikon D700
Bo to jest właśnie stojak dla rowerów. A że jest tęczowy - taka fantazja, a może i reklama firmy produkującej farby, która - z tego co pamiętam - sponsorowała odnowienie samego zamku. Bo chodzi o zamek. Nawet ZAMEK - bo duży ten zamek jest, a konkretnie - Zamek Książ. Stojak dla rowerów znajduje się przy wjeździe na parking przy zamku. Po lewej stronie, jeśli już by ktoś chciał go wyglądać ;-)

czwartek, 15 września 2011

Tęcza przejechana

Tęczowy wiadukt na autostradzie do Poznania jest powszechnie znany - tym razem zrobiłem jego zdjęcie podczas jazdy samochodem. Oczywiście nie zalecałbym tej metody fotografowania osobom dbającym o swoje bezpieczeństwo. Nie raz zdarzało mi się, że w sytuacji - wydawało by się - uważnego prowadzenia samochodu (w czasie robienia zdjęć) - jednak zjeżdżałem na inny pas ruchu.

Nikon D90
Idealnie jest być pasażerem albo - odwrotnie - dać aparat pasażerowi, oczywiście pod warunkiem, że pasażer potrafi robić zdjęcia ;-) Niestety nie zawsze tak jest, przekonałem się o tym analizując masę zdjęć wykonanych przez kolegów moim aparatem - tylko nieliczne nadają się do wyboru. Ale lepiej nawet mieć ich tylko kilka - niż żadnego :-)

środa, 14 września 2011

Jesień ożywiona

Szarość, lub brązowo-żółto-czerwone smutne barwy jesieni, mogą być ożywione pięknym słonecznym niebem, kojarzącym się z wiosną lub latem. W smutniejszej połowie roku błękitne niebo niesie ze sobą radość, światło, ożywienie. Niedostatek słonecznego ciepła wystarczająco dołuje większość ludzi, więc nieco więcej jesiennego światła i radości bardzo się w tej porze roku przydaje.

Nikon D200
To zdjęcie zostało wykonane jeszcze pierwszą moją lustrzanką profesjonalną - Nikonem D200. Był czas, gdy miałem tylko lustrzankę - swój poprzedni kompakt (jedyny ówczesny aparat) już oddałem, ale nie kopiłem jeszcze kolejnego kompaktu, pomyślanego jako aparat dyżurny. Trudno ustalić czy prezentowane dziś zdjęcie pochodzi z tego wyłącznie lustrzankowego okresu, ale na pewno zastosowanie D200 wyszło mu na dobre ;-)

wtorek, 13 września 2011

Jesień z bliska

Nikon D90
To samo miejsce (ten sam park) - ale tym razem detal jesienny. Liść zaplątany w pajęczynie, w drewnianej konstrukcji - tablicy zawierającej parkowe informacje przyrodnicze, w ramach ścieżki edukacyjnej (z tego co pamiętam, mógł to być jakiś opis ekosystemu leśnego albo inna treść popularno-naukowa).

Zagubiony jesienny liść, zaplątany w pajęczynę. Podświetlony światłem, które chce nadać mu ostatnie przebłyski świetności. Ale jesień nadchodzi nieubłaganie, a za nią w tle postępuje zima, kładąca kres liściowemu życiu.





Paradoksalnie cofnęliśmy się w czasie, bo dzisiejsze zdjęcie zostało wykonane w październiku, a wczorajsze w listopadzie - choć dzisiejsze zostało wykonane rok później, a pochodzi z wyjątkowego dnia, bo 10 października 2010 (10-10-10)...

poniedziałek, 12 września 2011

Jesień z daleka

Jesień kojarzy się w fotografii ze zdjęciami całej palety "złotych" kolorów liści. Faktycznie, są to najbardziej znane jesienne widoki, podobnie jak krajobrazy pełne czerwono-złotych lasów. A dziś prezentuję widok, który dla mnie kojarzy się jakoś z Ameryką - droga w listopadowym lesie. Nie wiem skąd takie amerykańskie skojarzenie - może na myśl przychodzi jakaś aleja prowadząca do plantacji bawełny...

Nikon D90
Szarość lub mono-barwność jest także elementem jesieni, ale zdecydowanie mniej "eksportowym". Na tle jesiennej, a najlepiej zimowej, kolorystycznej pustyni najlepiej wyglądają pojedyncze jaskrawsze detale. W tym przypadku jest to czerwona kurtka osoby, która szła po tej drodze.  Z drugiej strony, mało który las ma tak szeroką aleję przezeń przebiegającą. W tym przypadku jest to zdecydowanie bardziej park niż las, rozumiany jako fragment dzikiego, naturalnego krajobrazu.

niedziela, 11 września 2011

Ślimak na drzewie

Nikon D90

Na drzewie może straszyć się nie tylko (w miarę nowoczesna) technika. Może tam znajdować się także całkiem naturalna, a przynajmniej biologiczna, narośl. W tym przypadku podobna nieco do ślimaka - raczej bardziej prehistorycznego, ze względu na rozmiar. Kolejny dowód na to, że warto - fotografując drzewa - patrzeć w górę...

Te zdjęcie zostało wykonane w czasie wczesno-wiosennej sesji fotograficznej przy brzegach Narwi koło Pułtuska. Wielu ciekawych motywów w czasie tego wyjazdu nie sfotografowałem - ale na szczęście wyjazd miał inny cel, a zdjęcia były jedynie dodatkiem. nawiasem mówiąc, podstawowego celu wyjazdu też nie udało się zrealizować. Jak pech, to już podwójny ;-)

Można nawet powiedzieć, że te zdjęcie "drzewnego ślimaka" było najbardziej udanym łupem całego dnia :-)

sobota, 10 września 2011

Tree TV?

Nikon D700
Telewizor? A może jakiś stary komputer? Cokolwiek to jest - mam o nim wysokie mniemanie. I to całkiem dosłownie. Bo wisi to-to na drzewie. Oczywiście nie na każdym drzewie wisi coś takiego. Ale na drzewie niedaleko śmietniska na bemowskim Radiowie można takie owoce techniki znaleźć. Praktyczny wniosek z tego zdjęcia jest taki, że patrzenie w górę też się czasem przydaje ;-) W sumie fotografujący powinien patrzeć we wszystkich kierunkach.

Zwykły człowiek nie zapuści się na śmietnisko - ale ktoś szukający motywów do zdjęć nie pominie nawet takiego miejsca. Ogólne widoki śmietniska bardzo szybko stają się fotograficznie nudne, ale poszczególne detale bywają nieodmiennie ciekawe. Czasem, jak  w przypadku wczorajszego zdjęcia opony, mamy do czynienia z "historyczną patyną". Czasem - jak to jest dzisiaj - z nietypową lokalizacją.

A czasem po prostu mamy zestawienie jakiegoś przedmiotu ze smutkiem "emerytury" na śmietnisku. Szczególnie wzruszające są w takiej sytuacji zabawki - łatwo odebrać je metaforycznie, jako smutek dzieciństwa, które już przeminęło i wylądowało na śmietniku historii :-)

piątek, 9 września 2011

W kółko zieleń

Opony samochodowe kojarzą się z czernią - matową w realnym świecie, lub błyszczącą w przypadku wymuskanych samochodów stojących na platformach w centrach handlowych lub salonach samochodowych. No i czasem kojarzą się ze świeżością - gdy kupujemy nowe opony aby zastąpić nimi stare. Nowiutki bieżnik, oznaczenia które zetrą się po pierwszych kilkuset kilometrach...

Nikon D700
A tym razem mamy oponę ekologiczną - zieloną. I do tego wielką oponę, nie dla zwykłego samochodu - ale dla ciężarówki lub ciągnika. Zdjęcie pochodzi z okolic wysypiska śmieci na bemowskim Radiowie - które jest kopalnią tematów dla mnie, od wielu lat. Dawno temu, jeszcze na filmie analogowym, uwieczniłem samotny słonecznik na stoku tego wysypiska - można to zobaczyć tutaj. Teraz robię już zdjęcia cyfrowe - a tematów do nich także nie brakuje.

czwartek, 8 września 2011

Butelka a la Indiana

Indiana Jones kojarzy się z archeologiem odkrywającym zapleśniałe, pokryte kurzem i pajęczyną, stare miejsca. Zadziwiające jest, że mimo nieraz tysięcy lat bezruchu, starożytne maszynerie zaskakują jak świetnie naoliwiony silnik. Ale - jak wiadomo - to tylko taki filmowy szafarz. W praktyce te wszystkie maszyny zapewne nie dałyby się uruchomić po tysiącach lat - może z wyjątkiem prostych konstrukcji zakonserwowanych w warunkach suchej pustyni.

Nikon D700
A tu mamy "zakonserwowaną" i "starożytną" butelkę o powszechnie rozpoznawalnym kształcie. Dla większości ludzi to śmieć nie warty żadnej uwagi - ale mnie urzekła właśnie ta patyna czasu. Coca-Cola - to jest to. Nawet jako śmieć. A taki śmieć, jeśli wierzyć informacjom o recyklingu zmieszczonym w gablocie prze helskim fokarium, jako wyrób szklany może przetwarzać nieoznaczenie długo. Plastik lub metal się rozłoży, ale szkło będzie trwało dalej i poczeka na swojego Indianę Jonesa ;-)

środa, 7 września 2011

Wdrukowana orkiestra

W zimie patrzenie pod nogi ma dodatkowy wymiar - unikamy bowiem miejsc niebezpiecznych dla naszych kości :-) Tym bardziej dziwi mnie zdjęcie, które dziś zamieszczam. Nie chodzi o ukrycie znaczka WOŚP pod warstewką lodu na chodniku - tak samo może być "wdrukowany" bilet autobusowy lub papierek po batoniku.

Nikon D90
Pisząc tę notkę byłem przekonany, że zdjęcie zostało wykonane w styczniu, czyli miesiącu aktywności WOŚP. Okazało się jednak, że zostało ono zrobione w połowie marca. Ciekawe czy naklejka orkiestry przeleżała sobie spokojnie przez kwartał, czy też ktoś zgubił ja dopiero po pewnym czasie. W sumie mogła poleżeć sobie - i tak nie dorówna okresowi zamrożenia mamutów w wiecznej zmarzlinie ;-)

wtorek, 6 września 2011

Wdrukowana guma

Liść wtopiony w glebę jest w lesie czymś tak naturalnym jak książka w bibliotece. Ale prezerwatywa w lesie nie jest już tak naturalna - szczególnie, gdy nie jest w bezpośrednim pobliżu większej drogi, ale około pół kilometra dalej, a do tego na środku drogi leśnej, w miejscu kompletnie odsłoniętym. Ale widać komuś chciało się ją nieść do tego miejsca - albo po prostu miłość nie wybierała miejsca.

Nikon D90
To zdjęcie jest przeciwwagą dla wczoraj zmieszczonej fotografii liścia na leśnej ściółce. Wczoraj była czysta natura, dziś jest ingerencja ludzkiej techniki i seksualności. Chyba, że prezerwatywa była zastosowana w jakimś innym, nie wiadomym bliżej celu ;-) I znów morał taki, że w każdym miejscu warto patrzeć pod nogi - chyba, że idziemy po idealnie gładkiej powierzchni na której nie ma nic ciekawego. Ale nawet wtedy można coś dostrzec do fotografowania - choćby odbicie...

poniedziałek, 5 września 2011

Wdrukowany liść

Wdrukowany - to słowo kojarzy mi się czasem z filmem "AI" - tam sekwencja iluś słów wdrukowywała do pamięci robota przywiązanie do jego użytkownika jak do rodzica. A dziś prezentuję wdrukowany w ziemię liść. Jest on na tyle "wgnieciony" w grunt, że wydaje się do niego przylepiony. Zresztą w istocie, na pewno nie dałby się zbyt łatwo oderwać...

Nikon D90
Patrzenie pod nogi nie jest złą opcją dla fotografa - pod warunkiem, że patrzy się także naokoło ;-) Dobre tematy do zdjęć leżą czasem dosłownie na ulicy, czy na leśnej ścieżce. I nawet nie trzeba się po nie schylać - aby je sfotografować. Musimy tylko nauczyć się odruchowo taksować wzrokiem wszystko - aby dostrzegać rzeczy, które są pomijane przez zabieganych (nawet w czasie leśnego spaceru) ludzi.

niedziela, 4 września 2011

Prawie Matrix

Na szczycie wieży, w ruinach zamku panującego nad Kazimierzem Dolnym, znajduje się zadaszenie schodów pokryte blachą cynkową. Spore to zadaszenie i jeszcze więcej na nim napisów rożnej treści. Spędziłem dobre dziesięć minut studiując je - i w sumie wykonałem jedynie dwa lub trzy zdjęcia tego, co było naprawdę warte uwiecznienia.

Nikon D90
Mam nadzieję, że Mormoni się nie obrażą - ale przecież w Matrixie wszystko było możliwe ;-)

A tak na poważnie - nawet zalew napisów w jakimś miejscu nie powinien nas odstraszać. Zawsze może trafić się jakaś literacka perełka - nawet jeśli trzeba by siedzieć kilka minut aby przeglądać przeważnie beznadziejne wpisy. Oczywiście trzeba mieć chwilę czasu na takie poszukiwanie, a taka chwila nie zawsze się zdarza, szczególnie gdy goni nas timing wycieczki, albo zniecierpliwienie współtowarzyszy wyprawy. Dlatego najlepiej urządzać wyjazdy fotograficzne z ludźmi, którzy albo dzielą tą pasję z nami, albo przynajmniej będą rozumieć na co poświęcamy czas szukając motywów do zdjęć.

sobota, 3 września 2011

Prawie kontakt

Nikon D90
Graffiti kojarzy się z sztuką abstrakcyjną lub realistyczną - ale raczej nie realistyczną do tego stopnia, aby udawało rzeczywiste przedmioty. Te graffiti zrobiłem w czasie graficiarskiej sesji pod i w okolicach Mostu Siekierkowskiego. Detal ten jest wielkości rzeczywistej, zatem nie jest tak prosty do wypatrzenia jak wielkie kolorowe kompozycje, które ciągną się metrami...

Przypomina się historia o dwóch starożytnych malarzach, którzy się licytowali o to kto z nich namaluje coś bardziej realistycznego. Pierwszy chwalił się tym, że gdy namalował winogrona, to ptaki zlatywały aby je dziobać. Drugi obiecał mu pokazać lepszy obraz i przyprowadził go do innego pomieszczenia, w którym kotara skrywała dzieło. Adwersarz poprosił o uchylenie kotary - a to właśnie kotara była namalowana! :-)

piątek, 2 września 2011

Prawie przekąska

Wracamy do tematu "prawie". Tym razem prezent jaki przywiozłem dziecku z jednego z wyjazdów fotograficznych. Oczywiście nietrudno zgadnąć, że chodzi o kawałek drewna - w końcu Małego Głoda się w plenerze nie widuje - co najwyżej mały głód się czuje ;-) Zabawek dla dzieci mamy w sklepach mnóstwo. A jak widać na załączonym obrazku - są one często elementem innych zakupów (np. produktów spożywczych - jako gratisy). Dlatego przywiezienie dziecku czegoś tak prostego, ale zarazem nietypowego, jak zgrabny pieniek drewna - było znacznie ciekawsze niż kolejny pluszak.

Nikon Coolpix P6000
Ale zestawienie Małego Głoda opartego o małą kłodę drewna może faktycznie być symbolem małej przekąski. A raczej prawie przekąski - w tym przypadku różnica jest kolosalna. Każdy, kto nie jest bobrem, niech nie próbuje tej nieco za twardej recepty na głód ;-)

czwartek, 1 września 2011

Koń by się uśmiał

Nikon Cooplix P6000
Jaka jest nasza wspaniała polska szkoła - o tym nikogo chyba nie trzeba przekonywać. Mówiąc w skrócie - jest to beznadziejny kombinat wklepywania biednym dzieciom do głowy zupełnie zbędnej wiedzy. Do tego jest to trening cwaniactwa, oszukaństwa i wszelkich najgorszych cech - a powinien to być trening kreatywności, zaradności i samodzielności.

Słowem - nasza szkoła jest taka, że koń by się uśmiał. No to niech się śmieje - a przy okazji jest to kolejne zdjęcie z wakacji (które formalnie już przeminęły).


Fotografia może dokumentować rzeczy śmieszne same w sobie, ale czasem nawet mniej zabawne zdjęcie może być dobrym powodem do rozbawienia, jeśli jest przedstawione we właściwym kontekście. Pamiętajmy, że fotografia to nie tylko cykanie zdjęć i ich techniczna obróbka. To także - w szerszym znaczeniu - umiejętność dobierania zdjęć do ilustracji. Może to być równie dobrze album z fotograficznej podroży jak i zdjęcie do publikacji w gazecie. Sami zdecydujmy, czy chcemy być jedynie fotografem, czy także fotoedytorem.