wtorek, 8 grudnia 2015

Szwedzkie enklawy zamknięte

Nikon D700
W kilkudziesięciu szwedzkich miastach są całe dzielnice pod kontrolą gangów arabskich lub należących do imigrantów z innych krajów (na przykład bałkańskich), gdzie lepiej obcym się nie zapuszczać. Szwedzi nazywają je "no-go zones". Szwedzkie służby takie jak pogotowie i straż pożarna jadą tam tylko w asyście policji. A i tak są z reguły obrzucani kamieniami. Ponad pół miliona ludzi mieszka zaś w strefach wykluczenia, w których mało osób kończy szkołę i znajduje pracę. Nie trzeba chyba tłumaczyć że takie strefy to wspaniale miejsca na rozwój społecznych patologii będących wynikiem biedy a także braku perspektyw. Ciężko będzie przywracać tam jakąkolwiek normalność i praworządność, z której tak słynie Szwecja.

A czy my pragnęlibyśmy aby w naszych miastach wyrastały takie obce i nieprzyjazne dzielnice? Aby eleganckie i zamieszkałe przez pracujące osoby osiedla sąsiadowały przez ulicę lub dwie z dzielnicami coraz bardziej obskurnymi i podupadającymi? Co zrobić aby tego nie było? Przyjąć takich imigrantów, którzy będą chcieli równać w gorę a nie w dół w zakresie poziomu życia. 

Brak komentarzy: