niedziela, 30 września 2012

Po zachód może nad morze

A ten zachód słońca jest dla odmiany zrobiony także kilkaset kilometrów dalej od Kotliny Kłodzkiej, bo nad morzem w Karwi. I też daleko od Warszawy. Smutne, jak ktoś mieszka w warszawie, że zachody słońca są w tak pięknych miejscach - w których jego samego nie ma. Albo jest przez niedługi czas, w porównaniu do warszawskiego życia - przez moment jedynie. Ale lepszy już taki "moment" niż nic ;-)

Nikon D700
A teraz można sobie powspominać wakacje, które już odeszły w niepamięć - w czasie gdy jesień powoli puka do drzwi. A raczej do okien, bo drzwi wychodzą w bloku na ciepły korytarz ;-)

sobota, 29 września 2012

Słońce zachodzi...

I doszliśmy już od zachodu słońca. Koniec naszej opowieści z Gór Stołowych. Tylko że - ten zachód nie jest stamtąd. Dzieli go od Gór Stołowych prawie tysiąc kilometrów, gdyby jechać przez Warszawę. Został bowiem zrobiony na trasie krajowej dziewiątki, około 40-50 kilometrów od Rzeszowa. Zrobiłem zdjęcie wracając z pewnego biznesowego spotkania w okolicach Rzeszowa. Był ładny zachód, to się zatrzymałem i sfotografowałem go. Tym bardziej, że nie zapowiadały się kolejne spotkania w tym rejonie - więc było to jakby symboliczne pożegnanie

Nikon D90
Postanowiłem teraz zamieścić mini serię zachodów słońca, aby zakończyć naszą podróż w odlegle od Warszawy rejony. Bo zachód słońca w czasie tego wyjazdu w rejon Opola przeżyłem na parkingu przy centrum handlowym, szukając tam restauracji McDonald's aby zjeść tam "obiad". Niestety zdjęć zachodu słońca tam nie wykonałem - i stąd ten "niewielki" kilkusetkilometrowy skok ;-)

piątek, 28 września 2012

Profesjonalna trasa

Nikon D90
Nie spodziewałem się aby w środku górskiego lasu w Górach Stołowych była tak profesjonalnie i wygodnie urządzona ścieżka przyrodnicza, prowadząca przez bagna. Ale była. zapewne zrobiona po części z unijnych funduszy. No to przeszedłem się tą ścieżką i porobiłem nieco zdjęć. Słońce raz dopisywało a raz nie - czasem więc udało się uchwycić samą ścieżkę w promieniach chylącego się powoli ku zachodowi słońca. A ja spędziłem miło kilka godzin jaki mi zostały z czasu wolnego w tym dniu :-)

Przy okazji, dobrze się stało, że wziąłem także rutynowo ze sobą nawigację spacerową Garmina - model Oregon 400t. Już nie najnowszy ale ciągle niezawodny. Specjalnie dostosowany do turystyki pieszej, deszczoodporny i zasilany paluszkami - po to by w trasie można było kupować baterie jeśli nie mam możliwości ładowania akumulatorów. Dzięki temu mam w komputerze zapis trasy tej wycieczki. I wiem dokładnie jak całą trasę przeszedłem ;-)

czwartek, 27 września 2012

Ślepy traf

Nikon D90
Tytuł notki jest - zaznaczam - dwuznaczny i nieco obraźliwy, ale nie mam intencji obrażania osób niewidomych oczywiście. Wręcz przeciwnie, zdarza się rzadko aby tablica informacyjna zawierała "drugie dno" pisane alfabetem Braille'a. I w dodatku aby to była tablica na szlaku turystycznym w Górach Stołowych, gdzieś - jak najbardziej dosłownie  w lesie. A jest to wejście na szlak prowadzący przez mokradła, przygotowany profesjonalnie, poprowadzony po kładkach. 

Dwuznaczność tytułu jest zamierzona - w pewnym sensie bowiem ślepym trafem było to, że zaplanowałem w czasie wyjazdu zdjęcia ptaków i wziąłem drugi aparat, D90. Gdy nawaliła mi karta pamięci CF firny Pretec w Nikonie D700 mogłem przełożyć obiektyw 24-120 do Nikona D90, wyposażonego w kartę SD SanDisk. I z tym aparatem udałem się na spacer po lesie. Natrafiłem na te miejsce w czasie szwendania się samochodem po okolicach, mając jeszcze kilka godzin do spotkania biznesowego. I zapasowy aparat uratował mi zdjęcia w czasie tego spaceru.

środa, 26 września 2012

Coś dla Kunta Kinte

Nikon D700
Był kiedyś dawno temu w telwizji taki całkiem ciekawy serial "Roots" (czyli korzenie), na podstawie książki pewnego czarnoskórego amerykańskiego pisarza, Alexa Haleya, który prześledził dzieje swojej rodziny od czasu, gdy w połowie XVIII wieku jego przodek, Kunta Kinte, został porwany jako niewolnik. Czytałem także tę książkę i bylem zdumiony poziomem edukacji jaki Murzyni mili w tym czasie w Afryce. Uczono ich - w islamskiej szkole - czytać i pisać (zapewne czytali Koran). W porównaniu do naszych ciemnych chłopów byli więc elitą ;-)

A tu prezentuję naturalny, zwyczajny korzeń. A może nie do końca zwyczajny, po pełznący po skale? Jeden z licznych detali na Szczelińcu Wielkim, które nie uszły mojej fotograficznej uwadze. Szczególnie, że w czasie powrotu zaświeciło piękne słońce i plastycznie uwypukliło wszelkie trójwymiarowe obiekty.  Szkoda było nie fotografować i zapewne Kunta Kinte też by mi przyznał rację ;-)

wtorek, 25 września 2012

Pomieszane plany

Pomieszanie planów zdjęciowych najłatwiej jest osiągnąć na zdjęciu wykonanym na górskim stoku, a najlepiej na takim pionowym stoku jak istniejące na Szczelińcu Wielkim. Ostre zbocza sprawiają, że nie ma prowadzenia wzroku po stopniowo oddalającym się terenie. Mamy pierwszy plan zdjęcia z położoną blisko trawą. A "zaraz" po nim - położone już znacznie dalej lasy na stoku. Na zdjęciu wydają się blisko, a w istocie są może o kilometr stąd.

Nikon D700
Pozornie te zdjęcie nie jest ciekawe. jako widok nie przedstawia nic szczególnego - sama ziemia, bez równowagi nieba. Nie ma jakiś szczególnych motywów na zdjęciu, ani punktów do zaczepienia oka. jest tylko zjawisko pomieszania planów zdjęciowych - i z tego właśnie powodu te zdjęcie dziś zamieściłem :-)

poniedziałek, 24 września 2012

Szczytowa ekologia

Nikon D700
A to już inny detal ze szczytu Szczelińca - automatyczna stacja pogodowa. Nowoczesność i ekologia, zresztą całkowicie zrozumiała w tym miejscu - cala stacja jest zasilana z baterii słonecznych i generatora wiatrowego. Podobnie jak oświetlenie ostrzegawcze niebezpiecznych odcinków na naszych drogach. Słowem - ekologiczna technika na samym szczycie ;-) Nie każdy wypatrzy taki detal, b nie każdy przywykł wypatrywać coś w bliskiej odległości, gdy piękny krajobraz zachęca do patrzenia w dal. Ale jeśli chcemy robić ciekawe zdjęcia, to musimy mieć wypatrywanie ustawione także na znacznie bliższy dystans. Tak jak w tym przypadku właśnie ;-)

niedziela, 23 września 2012

Małpa

No i pora na chyba najbardziej znaną ze skał Szczelińca Wielkiego czyli Małpę. Akurat trafiła mi się ładna pogoda i mogłem ją plastyczniej oddać. A pogoda była faktycznie w kratkę w czasie tej wyprawy na szczyt góry. Słonce zaczęło właściwie dopisywać dopiero pod koniec wycieczki. Akurat w czasie jednego z przebłysków (zdaje się przed późniejszym krótkim deszczem) uchwyciłem pawiana ;-)

Nikon D700
W przypadku trasy na samym Szczelińcu pogoda była bardziej istotna, gdyż niektóre odcinki pokonuje się tylko w jedną stronę. Aby skorzystać z ładnej pogody trzeba by przebyć trasę ponownie. Nie zawsze można się komfortowo cofnąć i ponowić ujęcie. Dlatego lepiej zrobić zdjęcie nawet przy słabym świetle, a potem się co najwyżej martwić o jego ratowanie na komputerze :-)

sobota, 22 września 2012

Piękna grupa

A na szczycie Szczelińca piękna grupa ratowników GOPR ćwiczących zjazdy na linach. Akurat w tym momencie ogarniali się po deszczu, ale ekwipunek mieli wspinaczkowy. Dla nich jazda po linach to nie adrenalina i przyjemność lub sport - ale praca przy ratowaniu ludzkiego życia. Sam mam lęk wysokości i przełamując go zjeżdżałem po linach, ale to bardzo stresujące zajęcie. Zresztą najbardziej boi się człowiek jedynie samego odbicia w przepaść. Gdy się już na linie zawiśnie, to stres znacznie opada - a dalej jest już tylko rutyna i spokojny zjazd...

Nikon D700
Jak zawsze warto zwracać uwagę na to kogo się spotyka na górskich trasach - można zrobić ciekawe ujęcia. Inna sprawa, że trudno nie było zwrócić uwagi na tę grupę, skoro się koło nich przechodziło pokonując inną cześć trasy - na nawet nie tyle koło nich, co przez nich. Wystarczy potem tylko pamiętać albo wypatrzyć ich na szczycie skały, co też nie było trudne. Szkoda tylko, że nie zjeżdżali na linach i nie mogłem uchwycić ich w czasie właściwych ćwiczeń :-)

piątek, 21 września 2012

Piękna pogoda

Wczoraj była pokazywana piękna droga, a dziś piękna pogoda na Szczelińcu Wielkim. Żeby nie było mówione, że trafiłem tam jedynie na deszcz. Co prawda wczorajsza drga była piękna jedynie z prostoty, bo niebo nad nią było smutne, ale na Szczelińcu były także momenty pięknej pogody i słońca. Było więc co fotografować także przy ładnym oświetleniu i sympatycznym niebie ;-)

Nikon D700
Tak bywa nieraz, że ta sama trasa jest pokonywana (w tę i z powrotem) przy różnych warunkach pogodowych i oświetleniowych. Warto wtedy ponawiać wykonywanie zdjęć, jeśli poprzednie były przy gorszym świetle. Co najwyżej usuwać potem będziemy mniej udane duplikaty. Chyba, że przytrafi się nam takie nieszczęście jak mi z kartą pamięci, która się zawiesiła. I dlatego schodząc ze Szczelińca nie bylem w stanie powtarzać zdjęć w lepszym świetle. A ręczne kasowanie ujęć poprzednio wykonanych nie byłoby sensowne. Jedyne co mogłem zrobić to przekląć firmę Pretec za wykonanie zawieszającej się (już nie pierwszy raz zresztą) karty pamięci.

czwartek, 20 września 2012

Piękna droga

A teraz inna droga sfotografowana zza szyby prowadzonego przeze mnie samochodu. Nie jest to droga w podwarszawskich okolicach, bo ma subtelny akcent na horyzoncie - góry. A sama droga jak w Ameryce - prosta jak linia prosta... Tyle, że w Ameryce przywykliśmy do poziomego krajobrazu naokoło prostej drogi, a góry gdzieś w tle i bardziej pionowe. A w Polsce jest inaczej. W dodatku niebo smutne i pogoda niestety była równie mizerna :-)

Nikon D90
Z drogi wykonałem niewiele zdjęć. Jednak bezpieczeństwo przede wszystkim, a poza tym nie ma specjalnie co fotografować. A jeśli jest co, to ja tego nie widzę, bo jednak skupiam się na samej trasie i prowadzeniu auta. Ledwo rzucam okiem na krajobraz co jakiś czas. Akurat jednak bezpiecznej jazdy nie żałuję ;-)

środa, 19 września 2012

Krzywa droga

A to jest krzywa droga - w czasie jazdy po Kotlinie Kłodzkiej. Ryzykowne zdjęcie, nie polecam go nikomu robić w czasie prowadzenia auta, zza szyby samochodu. Oczywiście jedną ręką prowadziłem pojazd  zresztą z reguły prowadzę jedną ręką, druga odpoczywa. Ale mimo wszystko łatwo o wypadek, szczególnie na tak pokręconej drodze, jeśli mimowolnie zjedzie się na przeciwny pas ruchu. Lepiej być fotografującym pasażerem ;-)

Nikon D90
Z innego też jest fotografowana aparatu - Nikona D90 którego miałem wziętego do obsługi teleobiektywu dla fotografowania ptaków nad jeziorem Turawskim - ale tam ptaków nie było. Zatem przełożyłem szkło z D700 i używałem D90 jako aparatu podręcznego. Szkoda tylko, że nie wziąlem natywnego zoomu do 90 (11-krotnego) i miałem tylko 5-krotny zoom z D700.

wtorek, 18 września 2012

Prosta droga

Ta sama wyprawa fotograficzna - postanowiłem ją wałkować przez kolejne dni, bo da się z niej zrobić pewną spójną historię - ale zdjęcie o jakie pół godziny wcześniejsze od zdjęć nad jeziorem Turawskim. Droga krajowa numer 46, gdzieś w okolicach Ozimka. Był piękny las koło drogi. Była piękna świeżo położona nawierzchnia. No to się zatrzymałem i zrobiłem ujęcie z okna auta. I nie tylko z okna :-)

Nikon D700
Z okna zrobiłem po to aby pokazać także widok w bocznym lusterku. Potem wyszedłem z auta i robiłem także "zwykłe" widoki. A przy okazji chwilę odpocząłem po całonocnej jeździe z Warszawy. A potem czekał mnie "odpoczynek" nad zalewem - a raczej odpoczynek-inaczej ;-)

poniedziałek, 17 września 2012

Groza zalewu

I jeszcze jedno zdjęcie z jeziora Turawskiego. Przykład okoliczności przyrody, które sprawiają że wykonana fotografia wydaje się być nieomal czarno-biała. To potęguje wrażenie romantycznej grozy lub surowości natury. Pogoda wydaje się znacznie bardziej dramatyczna, niż była w rzeczywistości. Ale gdy brać pod uwagę fakt, że naprawdę wiał zimny wiatr i na koronie wału było bardzo niemiło, to groza zdjęcia wydaje się być w miarę adekwatna do ówczesnej sytuacji :-) 

Nikon D700
Tak czy owak, zabrałem ze sobą na spacer po wale aparat, aby porobić zdjęcia, i przynajmniej mam jakąś dokumentację tego, że tam byłem. A potem ratowała mnie kawa z termosu i jakiś batonik. I odżyłem, aby wpaść na pomysł wyprawy na Szczeliniec. Prosta arytmetyka - 15 godzin do spotkania biznesowego, 2 godziny jazdy na Szczeliniec (czyli 4 w obie strony) - więc zostało "tylko" 11 godzin do zagospodarowania :-)

niedziela, 16 września 2012

Nagroda za wygwizdów

Nikon D700
Czasem nagrodą za wystawienie się na zimny wiatr może być uwiecznienie jakiegoś ciekawszego detalu - a był nim położony przy zalewie budynek z takim oto napisem. Zrobiłem więc nie tylko zdjęcia chmur nad zalewem, ale także czegoś w pobliżu. Tylko żal, że nie było ptaków, na które się napaliłem. Ale widać nie było mi to wyćwierkane ;-)

Faktem jest że przyjazd nad jezioro Turawskie, po całonocnej jeździe, był męczący - a na miejscu rozczarowanie. Na szczęście zaplanowałem sobie potem - jako tako - resztę dnia. I dzięki temu nawet wtedy, gdy się okazało że cel biznesowy wyjazdu nie wypalił, mogłem uznać to za udaną wyprawę fotograficzną.

sobota, 15 września 2012

Czerwcowego nieba ziąb

A te zdjęcie zostało wykonane kilka godzin wcześniej niż pokazywane wczoraj i przedwczoraj, bo pochodzi z tej samej wyprawy fotograficznej. Przedstawia niebo nad zalewem koło Ozimka - czyli jeziorem Turawskim. Podjechałem tam o 6 rano aby fotografować ptaki. Ale ptaków dosłownie żadnych nie było - ani kaczek, ani mew. Samo jezioro gołe, bez szuwarów. Czysty zbiornik retencyjny. A pogoda - wygwizdana. Prawie się zaziębiłem, nie mając czapki. 

Nikon D700
W ogóle pojechałem nie na zdjęcia, ale w celu biznesowym. Dobrze, że się przygotowałem fotograficznie do tej wyprawy, bo - jak się potem okazało - właściwy cel wyprawy był kompletną porażką. I dobrze, że miałem termos z gorącą kawą - rozgrzałem się po powrocie do auta. Wtedy też - ponieważ do spotkania miałem aż kilkanaście godzin - wpadłem na pomysł aby zaczerpnąć z Wikipedii informację o Szczelińcu (łączyłem się przez komórkę) i pojechałem tam na wyprawę, która fotograficznie okazała się bardzo udana.

piątek, 14 września 2012

Czerwcowego deszczu ślad

Jak nie liści czar, to deszczu ślad. Suszący się ekwipunek pokazałem mniej więcej miesiąc temu. A to było właśnie po tym deszczu, który teraz pokazuję na zdjęciu. No niekoniecznie to był dokładnie ten deszcz z tej chmury, ale tego dnia i w tej okolicy. To widok na deszczowe otoczenie ze szczytu Szczelińca Wielkiego. Po wejściu na szczyt, w czasie którego sfotografowałem wczorajsze liście.

Nikon D700
Ze Szczelińcem wiąże się niemiła fotograficzna historia. Jadąc na tę wyprawę zabrałem zapasową kartę CF 32 GB firmy Pretec, bo nie chciało mis ię z innego aparatu wyciągać karty 32 GB SanDisk. Na Szczelińcu wypstrykałem cale 32 GB - także dlatego, że po deszczu było piękne słońce i robiłem ponownie zdjęcia tam, gdzie poprzednio wykonywałem przy pochmurnej pogodzie. I zabrakło mi miejsca na karcie. Trochę to też moja wina, miałem ustawione pary zdjęć RAW i JPG - a JPG o najwyższej jakości - powinienem dać najniższą, bo traktowałem te JPG tylko jako zdjęcia poglądowe. Pewnie ze 200 zdjęć by weszło dodatkowo. 

Wymieniłem kartę na Pretec i - jak to już bywało kilka razy wcześniej - karta się zawiesiła po niewielu zdjęciach. Musiałem przestać fotografować. SanDisk raczej by się nie zawiesił. Wniosek - warto brać karty zaufanej firmy, zaś kupowanie tańszych kart mniej znanych firm może potem prowadzić do katastrof. Oczywiście nigdy już nie kupię karty Pretec - ta firma jest dla mnie spalona. Zresztą także pendrive tej firmy także zawieszał mi się. Firmy Pretec nie polecam nikomu!

czwartek, 13 września 2012

Czerwcowych liści czar

A te liście są naturalne (czyli dziko rosnące) i zostały sfotografowane w czerwcu, w czasie wycieczki na podejściu do Szczelińca Wielkiego. Akurat była remontowana oficjalna trasa podejściowa i puszczono ruch objazdem, po lesie. Było po deszczu i liście skrzyły się kroplami rosy. Więc nie zastanawiałem się i wyciągnąłem jeszcze schowany w plecaku aparat aby to uwiecznić.

Nikon D700
Czasem przedsezonowy remont trasy turystycznej sprowadza nas na pożyteczne fotograficzne "manowce". Dlatego zawsze warto mieć oczy otwarte na wyszukiwanie ciekawych motywów, które czasem dosłownie leżą na ziemi, lub tuż ponad nią - tak jak t było w przypadku tych roślin.

środa, 12 września 2012

Majowych liści czar

I znów maj, ale tym razem oblane wodą liście na działce. Miejski wypoczynek i w obrębie miasta. Ale zieleń liści jest cudowna, a polewa z wody nadaje im przepiękny, błyszczący wymiar. Dlatego te zdjęcie od dawna zostało wybrane na jedną z moich tapet komputerowych, razem z prezentowanymi wcześniej dwoma ujęciami zboża - złotego i zielonego.

Nikon D200
To również jest (podobnie jak przy zdjęciu kwiatu prezentowanym w poniedziałek) epoka pierwszej lustrzanki - Nikona D200. Dlatego w porównaniu do prezentowanego wczoraj majowego zdjęcia, te zostało zrobione w maju pięć lat wcześniej. Ale maj na obu zdjęciach taki sam ;-)

wtorek, 11 września 2012

Wiosennej drogi wspomnienie

Nikon Coolpix P6000
A teraz już pełna wiosna - w maju. I wiosenna droga. Gdyby nie zaparkowane samochody, to można by pomarzyć o jakiejś mazurskiej trasie czy górskim kawałku asfaltu. Ale samochody tak masowo nie parkują raczej w pięknych okolicznościach przyrody. A nawet jeśli już parkują, to raczej nie ma tam latarń ulicznych. Więc wszystko wskazuje na to że mamy tu zdjęcie z miasta. I jeszcze ten pojemnik na używaną odzież między autami. A gdyby się bardzo dobrze wpatrzyć to po prawej byłby fragment bloku. Niestety, miasto. Jedyne co piękne to zieleń drzew i światłocienie na drodze. Ale w mieście też są piękne wiosenne widoki ;-)

poniedziałek, 10 września 2012

Wiosny wspomnienie

Nikon D200
I krótka seria reminiscencji o tym co przeminęło, czyli o wakacjach. Tak jednym może trochę na złość, bo sam w tym roku żadnych wakacji nie miałem, a innym ku pokrzepieniu serc. Najpierw zaczniemy od wczesnej wiosny, czyli od kwietnia. Kwiat sfotografowany na działce. Początek ciepłej pory roku i początek nadziei. na udane wakacje, urlop, wyjazd. Na opalanie, ciepło, radość i odpoczynek. A co komu było sądzone - nikt jeszcze wtedy nie wiedział ;-)

Fotograficznie to też była wiosna, i to całkiem wczesna - bo aparatem którym te zdjęcie robiłem była moja pierwsza lustrzanka, czyli D200 ;-)

niedziela, 9 września 2012

Edukacja na dziesiątkę

Trafienie w dziesiątkę - coś idealnego. To i edukacja może być na dziesiątkę. Tylko pytanie w jakiej skali? Dziesięciostopniowej? Czy może stustopniowej niczym skala Celsjusza? Na tym zdjęciu mamy piękną, wielowymiarową metaforę edukacji na dziesiątkę. Mamy więc ciemną stronę edukacji i stronę jasną, podświetloną, promieniującą wiedzą. A dla koneserów starych metod mamy oznaczenie edukacyjnego zabytku. Bo możliwe że cała nasza edukacja na dziesiątkę jest zabytkiem... Jest to nawet edukacja politycznie zaangażowana - bo ulica nazywa się Brzozowa, a wszyscy wiemy gdzie rosną nieprzyjazne Polsce brzozy ;-)

Nikon D90
Zaś przyjazne dla fotografa nocne motywy znajdują się wszędzie, w tym wypadku na Starym Mieście w Warszawie. Trzeba tylko trzeba mieć trzy rzeczy aby je uwiecznić. Po pierwsze - noc. Po drugie - aparat. I po trzecie - oko, które umie się dopatrzyć motywu do fotografii tam, gdzie nikt inny nic ciekawego nie znajdzie. I tyle do wykonania zdjęć nocnych w zasadzie wystarczy. Reszta to szczęście i technika. Technika jest coraz lepsza a szczęście - niestety nie zmienia się ;-)

sobota, 8 września 2012

Wiedza na stanowisku

Nikon D3X
Dobra wiedza jest potrzebna do osiągnięcia dobrego stanowiska. A do dobrego stanowiska prowadzą dobre drzwi. Jeśli się dąży z żelazną konsekwencją do objęcia stanowiska - to nie dziwią żelazne drzwi na naszej drodze. Na drodze do stanowiska dowodzenia. Bo dowodzenie musi być odcięte od nie-dowodzenia. Najlepiej na dobre ;-) I tak to wygląda w poradzieckiej bazie rakietowej koło Sulejówka. Bunkry wykonane z prefabrykatów, stanowiska do odpalania rakiet, garaże z pięknym hasłem o BHP. Urok radzieckiej bazy przejętej potem przez polskie wojsko - w przeciwieństwie do napisów w bazie poradzieckiej w Wilkocinie. Polskie czy radzieckie - bunkry zawsze mnie fascynowały :-)

piątek, 7 września 2012

Żonglowanie wiedzą

A teraz coś z zupełnie innej beczki - prawie dosłownie, bo alkohole się przechowuje w beczkach, a tu mamy zdjęcia z pokazu barmańskiego. I można użyć tu porównania do żonglowania wiedzą, i to wiedzą staranne przedestylowaną i wysokoprocentową, z dużym stężeniem wiedz w wiedzy, niczym zawartością cukru w cukrze. Wiedza, którą nabywamy w szkołach, jest chyba takiego rodzaju. Ani się nadaje do trzymania w ręce, ani do picia. Jedynie można nią rzucać :-)

Nikon D200
Czasem robiłem zdjęcia na rożnych imprezach firmowych i to jest przykład takiego zdjęcia. Z tego samego miejsca podchodzi także piękne zdjęcie przyrodnicze jakie wykonałem na zewnątrz - czyli fotografia muchomorka pod stertą drewna. To pokazuje, że nie tylko imprezę formową można fotografować ;-)

czwartek, 6 września 2012

Wiedza wypijana za młodu

Nikon D200
Aby sobie oszczędzić podobnego jak wczoraj tytułu, z kolejnym numerkiem, postanowiłem dziś położyć nacisk na samodzielne wypijanie -  tyle samodzielne, że nie chodzi tu jedynie o przełykanie, ale też o samodzielne trzymanie butelki w rękach. Czyli jest to wiedza, destylowana, przygotowana, utrzymana (dosłownie) i przelewana do głowy (też dosłownie - pomijam to, że potem wypada do żołądka). Ale filozofię dorobiłem :-)

A filozofię dorabiałem do zdjęcia zrobionego aparatem o całą - wielką - klasę lepszym od wczoraj wspominanego Coolpixa. Czyli Nikonem D200, porządną lustrzanką która służyła mi przez wiele lat. Nadal zresztą ja mam, choć teraz jest już raczej na zasłużonej emeryturze. Wtedy jeszcze oszczędzałem ją i nie wykorzystywałem do wszystkich zdjęć - na spacerach korzystałem częściej z kompaktu. Dziś na spacery zwykle chodzę z poręczną lustrzanką (D90). 

środa, 5 września 2012

Wiedza wysysana za młodu

Cykl metafor dotyczących naszej edukacji. Najpierw coś w rodzaju wiedzy wysysanej z mlekiem matki, choć tutaj mniej dowolnie, bo z butelki. Ale butelka nie jest przypadkowo wspominana, o czym się przekonamy pojutrze... Na razie więc młody człowiek "wypija wiedzę" z butelki. Pij dziecko, pij i czy się dziecko ucz - wiedza to połyku klucz ;-)

Nikon Coolpix 5700
Kolejne zdjęcie wykonane niezapomnianym Coolpixem 5700 - który zresztą wciąż jest w użyciu u mojej dalszej rodziny. Jedyne co mogłem temu aparatowi poważnego zarzucić, to rozpaczliwie krótki czas pracy na bateriach - niewiele ponad sto zdjęć. Jak na dzisiejsze standardy to stanowczo za słaby wynik.

wtorek, 4 września 2012

Ach gdzie są te wakacje?

Nikon D200
Dziś bolesne wspomnienie przeszłych wakacji. dziecko patrzące w zadumie gdzieś w górę i zastawiające się nad sensem utraconego właśnie lata. kalendarzowo lato trwa dalej, ale w praktyce już go nie ma, bo szkoła zadepcze wszystko co piękne. Jedyne co można zrobić, to obejrzeć zdjęcia z wakacji i powspominać piękne dni... A przedstawione na zdjęciu dziecko tak naprawdę jest oszustwem - bo miało w czasie wykonywania tego portretu dwa latka - więc nie było w szkole ani chyba nawet w przedszkolu. Ale to oczywiście nie przeszkadza w niczym marzyć o przeminiętych wakacjach, które teraz ma za sobą zaczynając naukę w drugiej klasie. Bo teraz już na pewno do szkoły chodzi ;-)

poniedziałek, 3 września 2012

Modelowy uczeń

Dziś zabawne nawiązanie do rzeczywistego początku roku szkolnego. Jak powinien wyglądać modelowy uczeń? Powinien być albo zakutym łbem, albo mieć mocną głowę. Tak czy inaczej musi być odporny na idiotyzmy i obciążenia naszego systemu edukacji. Chyba normalny człowiek nie jest w stanie się na nie uodpornić. W końcu programy szkolne nie są tworzone przez geniuszy, prawda? A przebyta w dzieciństwie frustracja rodzi oczywistą zniewoloną chęć jej kontynuacji przez wspaniałych orłów z resortu oświaty.

Nikon D90
A prywatnie jest to zdjęcie z Wisły, ze stoku narciarskiego na którym moja młoda latorośl uczyła się sztuki jeżdżenia na nartach której jej tata nie opanował nawet w dojrzałym wieku ;-) I może dlatego - odpukać - nie miałem jeszcze nic złamanego ;-) To niech tak już zostanie :-)

niedziela, 2 września 2012

Łańcuch wiedzy

Nikon D700
Kolejne symboliczne zdjęcie, katujące w niemiłosierny sposób koniec wakacji, miłościwie nam przedłużany przez laskę kalendarza. Tym razem nazwałem to łańcuchem wiedzy - a ciekawostką jest fakt, że fizycznie znajduje się on kilkaset metrów do pokazywanej wczoraj rzeźby. Jest on bowiem położony niedaleko licheńskiej golgoty. Pełno tam symboli religijnych patriotycznych i męczeńskich - ale dających się także zastosować jako metafora czegoś zupełnie innego. W końcu łańcuchy są uniwersalnym i często używanym symbolem zniewolenia, albo ciągu powiązanych elementów. A w Licheniu jest z czego wybierać - bo nagromadzenie przeróżnej symboliki jest tam szczególne :-)

sobota, 1 września 2012

Dziecko w wirze edukacji

Oto metafora na spokojne sobotnie rozpoczęcie roku szkolnego, czyli na dwa łaskawe dni wakacji więcej. Można ją nazwać dzieckiem w wirze edukacji. Całkiem krwawej, jak widać na załączonym obrazku. Oczywiście moja interpretacja jest kompletnie od czapy i zupełnie nie na temat. Bo rzeźba ta ma zdecydowanie iny wymiar - symbolizuje grzech aborcji. Grzech, bo jest to element golgoty na Licheniu...

Nikon D700
Jeden z mniejszej rangi celebrytów świata kulturalnego, którego nazwisko łaskawie przemilczę, zżymał się z powodu tej płaskorzeźby. Kojarzyło mu się to ze spuszczaniem dziecka z wodą w toalecie. I może podobny był zamiar twórcy tego dzieła - aby poruszyć sumienie. Licheń pełen jest takich bardzo prostych, ale nieraz szalenie plastycznych, przekazów. Od dawna podziwiam go jako przykład, pozytywnie rozumianego, marketingu religijnego - nieraz naprawdę bardzo wysokiej próby. Bo przecież poziom marketingu mierzy się skutecznością jego oddziaływania :-)