środa, 30 listopada 2011

Droga z okna samochodu

Robienie zdjęcia z otwartego okna samochodu, i to od strony kierowcy, nie jest zadaniem bezpiecznym - chyba, że samochód zostanie zatrzymany. Wtedy można pokusić się nawet o takie smaczki, jak sfotografowanie odbicia w lusterku bocznym. Prowadzenie samochodu dla fotografa nie jest bowiem czystym okresem wytchnienia od szukania tematów do zdjęć. Oprócz uwagi skupionej na drodze może on bowiem mieć uwagę skupioną także na motywach do zdjęć.

Nikon D700
Na drogach wiejskich nie ma wielkiego ruchu i można się łatwo zatrzymać samochodem, nawet po to aby z niego wysiąść na zdjęcia. Gorzej jest z zatrzymywaniem się na główniejszych drogach - najgorzej zaś na takich, które mają spory ruch a nie mają szerokiego pobocza ;-) Czasem jednak wystarczy zrobić zdjęcie przez okno auta - a jeśli się jest pasażerem, to także w czasie jazdy. 

wtorek, 29 listopada 2011

Cienie i fotografia amatorska

Nikon D90
Połączeniem efektów ze zdjęć pokazanych w ciągu dwóch ostatnich dni może być to wykonane na staromiejskim barbakanie. Mamy tu bowiem lampę rzucającą proste refleksy, a także bruk, który stanowi przestrzeń dla generowanego przez lampę światłocienia. Polowanie na takie efekty jest o wiele ciekawsze dla mnie niż wykonywanie typowych zdjęć, które w ciągu dnia można by nazwać pocztówkowymi - mało kto wykonuje pocztówki z nietypowymi zdjęciami w nocy. Ale żeby wypatrywać detali trzeba mieć oko fotografa.

Czy zdjęcia nocne kwalifikując się do fotografii amatorskiej? Raczej nie - chyba, że są to zdjęcia ewidentnie "amatorskiego" typu, które łatwo po tym poznać, że przedstawiają zachwycane z bliska osoby, doświetlana automatycznie wyzwalaną lampą błyskową. 

Czym w ogóle jest fotografia amatorska? Dla mnie to określenie nie jest prześmiewcze czy negatywne. To po prostu najpotężniejsza gałąź fotografii - zresztą plasująca się na drugim miejscu, po profesjonalnej fotografii studyjnej, pod względem liczby udanych zdjęć - a przed fotografią pasjonacką, zaawansowaną. Wytłumaczenie tego "fenomenu" jest banalne. Fotograf amator robi zdjęcia typowe i zazwyczaj w dobrych warunkach oświetleniowych. W takiej sytuacji automatyka współczesnych aparatów jest w zupełności wystarczająca do uzyskania odpowiedniego zdjęcia. Lepszy jest tylko studyjny profesjonalista, mający w tym zakresie jeszcze bardziej cieplarniane warunki. Fotograf pasjonat eksperymentuje z różnymi motywami i planami zdjęciowymi - dlatego nie ma tylu udanych zdjęć. Ale taka jest cena poszukiwania ciekawszych fotografii. 

Amator kontentuje się za to klasyczną sztampą. Ale to też nie jest określenie negatywne, bo ta sztampa w zupełności amatorowi wystarcza, do celów pamiątkowo-dokumentacyjnych. A pamiętajmy, że wartość fotografii polega na jej adekwatności do oczekiwań i potrzeb. Nie ma jednej, uniwersalnej skali wartości dla wszystkich fotografów ;-)

poniedziałek, 28 listopada 2011

Mokra ulica

A raczej uliczka na Starym Mieście w Warszawie. Na takiej uliczce w nocy łatwo o pustkę - niedawno pokazywaną w serii zdjęć. Ale dziś poruszam temat "zaprzepaszczony" przy zdjęciu sieni zamkowej - refleksy świetlne na bruku. Zdjęcia nocne potrafią dodać uliczkom - a nawet wielkim ulicom - uroku. A refleksy na bruku ten urok pogłębiają, bo nadają zdjęciu dodatkowej plastyki, której próżno by szukać na matowym asfalcie... 

Nikon D90
I mamy tu "warszawskie refleksy" zamiast wczorajszych pszczyńskich. Tyle, że bruk w Warszawie jest twardy, bo nie przeznaczony na drogę biegnącą w sieni zamkowej. W Pszczynie dębowy bruk był wypolerowany, a w Warszawie bruk błyszczy pod wpływem wilgoci. Poza tym latarń jest więcej, ale nie rzucają już tak ciekawych refleksów - bo nie mają ciekawych sklepień do oświetlenia. za to budują w miły sposób perspektywę :-)

niedziela, 27 listopada 2011

Pleszew dla przyjemności

Tydzień temu prezentowałem zdjęcia z sesji "roboczej" w Pleszewie. Dziś pora na przyjemność, jaką było robienie zdjęć w starej, opuszczonej cegielni. 

Z mocnym podparciem
Przyjechałem tam jakiś czas po pierwszej "roboczej" sesji - i byłem wyposażony w znacznie lepszy statyw - Manfrotto 190 Pro-B. Choć budynek cegielni wyglądał na zewnątrz bardzo jasno i słonecznie, to jednak dla pewności zabrałem ze sobą statyw. 

Widok cegielni z zewnątrz
Opłaciło się, gdyż dzięki temu moglem zrobić we wnętrzu nieporuszone zdjęcia. Był rok 2006 i aparaty nie osiągały wtedy skalibrowanych tak wysokich czułości jak dzisiaj. Statyw był więc bardzo dobrym rozwiązaniem, mimo, że do najlżejszych nie należał - ale dobry statyw musi być ciężki. Na samym dole zrobiłem zdjęcia pieców do wypalania cegły, w tym także piękną perspektywę sklepionego tunelu pod nimi. Już w tym miejscu, mimo światła zewnętrznego, stawy był dobrym rozwiązaniem.

Tunel pod piecami do wypalania cegły
Ceglana biblioteka
Na piętrze było już tylko gorzej - w sensie oświetlenia. Okna dawały co prawda sporo światła ale dla aparatu nie byłoby to do końca wystarczające. Wysoka hala do schnięcia cegieł była nieźle oświetlona, ale położone nad nią poddasze było już pozbawione tak dużych okien. 

Półki do suszenia cegieł
Ale była tam fenomenalnie zagospodarowana przestrzeń. Dziesiątki regałów z półkami do schnięcia cegieł. Niczym widmo jakiejś upiornej biblioteki. W innych miejscach widoki były bardziej "mroczne" i już nie przypominały cegielni jako takiej.

Cegielnia czy może jakiś stary pałac?
Można powiedzieć, że widoki na poddaszu były uniwersalne - równie dobrze mogłyby należeć do jakiegoś starego pałacu lub dworu. Belki konstrukcji podpierającej strop dodawały temu poddaszu uroku. Gra światła na tym poddaszu była bardzo fajna i nie żałowałem dodatkowych kilogramów statywu. 

Światło i bałagan
Hala do schnięcia cegieł obfitowała także w ciekawe detale, jak chociażby kulkę ulepionej i zaschniętej masy, spoczywającą sobie spokojnie na półce.

Detal uchwycony na półce
Wysoka hala do osuszania cegieł
Z obiektami tego typu jest tak, że po niedługim czasie mogą zniknąć. Może tej cegielni to nie grozi - bo w pobliżu nie ma osiedli, które chciałyby się rozbudować. Ale z czasem może ktoś zechce przekształcić te mury w coś pożytecznego. Dlatego nie zaszkodziło zrobić kolejnych ujęć. Nie były to czasy takiej jak dziś swobody jeśli chodzi o karty pamięci w aparatach - moja największa karta miała wtedy 4 GB, a używałem także kart 1 i 2 GB. Dziś przyjechałby z kartą 32 GB która - mimo aparatu o większej rozdzielczości - i tak pozwalałaby na wykonanie o wiele większej liczby zdjęć. O ile byłoby już co fotografować ;-)


Wykonałem jeszcze kilka zdjęć hali z regalami do suszenia cegieł.

Suszarnia cegieł z innej strony
Schody jak w zamku
Uchwyciłem też same schody prowadzące z suszarni cegieł do poddasza. Widok kojarzy mi się z jakimś zamkiem. Cegły i drewno to typowy obraz zamkowego wnętrza, przynajmniej jeśli chodzi o zamki gotyckie, na przykład krzyżackie. Wtedy jeszcze nie miałem takiego detalicznego podejścia jak dzisiaj. W obecnym czasie jeszcze bardziej zwracałabym uwagę na detale i fotografowałabym nawet rzeczy nie do końca ewidentnie fotogeniczne. Z doświadczenia wiem bowiem, że nie można łatwo ocenić fotogeniczności wielu elementów w świecie realnym. I tak wszystko będzie oceniane dopiero na konkretnej fotografii, która może wiele dodać lub odjąć z piękna jakiegoś detalu...

Zewnętrzne widoki
A to wygląda jak bunkier...
Oczywiście poza tymi ceglanymi i drewnianymi widokami były w tej cegielni także widoki znacznie bardziej kojarzące się już z nowoczesnością, bo betonowe. To po części odzierało cegielnię z nieokreślonej historyczności i wskazywało na jej eksploatację w XX wieku a nie w XIX lub nawet jeszcze wcześniejszych ;-) W niektórych miejscach stara cegielnia wyglądała jak znacznie mniej stary bunkier. To pokazuje bardzo dobitnie, że rożne zdjęcia widoków w tym samym obiekcie mogą przywodzić na myśl zupełnie odmienne, a nawet sprzeczne ze sobą, historyczne konotacje. 




Komin w ramach cegielni
Także widoki samego budynku były ciekawe. Nie zawsze udaje się uchwycić komin w taki sposób aby komin z trzech stron był obramowany budynkiem. Szkoda, że miałem wtedy nieco mniejszą rozdzielczość niż obecnie, bo nieprędko byłbym w stanie przyjechać ponownie w to miejsce - o ile jeszcze będzie w tym miejscu to miejsce ;-) Ale technika fotograficzna idzie do przodu i aparaty są coraz lepsze. Nie żałuję jednak tamtego czasu i tamtej wycieczki ;-) Niestety nie maiłem na zdjęcia aż tyle czasu ile bym chciał i dlatego eksploracja tej cegielni nie była pełna. 




Dziedziniec między ścianami
Nie zawsze jest się jednak panem własnego czasu, tym bardziej, że przyjechałem tam na zdjęcia "służbowe". Cegielnia była jedynie porannym bonusem, a po tych zdjęciach czekał mnie jeszcze cały dzień trochę mniej ciekawej pracy. Wolałbym aby ta praca była najpierw, zostawiając mi swobodę w zrobieniu spokojnej dokumentacji całego obiektu - ale nie zawsze wybieramy kolejność w jakiej byśmy chcieli robić zdjęcia. Trzeba się zatem dostosować do tego co po prostu jest. Na szczęście pogoda dopisała i mogłem zrobić także ciekawe zdjęcia na zewnątrz budynku - przynajmniej oświetlenie ścian cegielni nie zawiodło ;-)



To zdjęcie chciałem zadedykować Billowi Gatesowi i systemowi Windows. Kiedyś nawet wymyśliłem do niego jakiś zabawny tytuł, ale już go niestety nie pamiętam...

Dedykowane Billowi Gatesowi ;-)
Gdybym miał dziś wymyślić jakiś tytuł dla tego zdjęcia to może zaproponowałbym - bezpieczna przyszłość z Windows :-)

Lampa i dziedziny fotografii

Trzy dni temu pokazałem zdjęcie holu zamku w Pszczynie, w cyklu "pustych" fotografii. I nadmieniłem tam o wykonaniu zdjęcia samej lampie. Pora więc na zaprezentowanie samej lampy. Jest znacznie ciekawsza od prezentowanej jakiś czas temu lampy z warszawskiego Starego Miasta. Uchwycona została prawie idealnie - niestety zabrakło może kilku centymetrów do pełnej, idealnej symetrii. Nawet sporej rozdzielczości ekran aparatu nie pozwala na szybko ocenić symetrii - a na powiększania fragmentu zdjęcia nie ma czasu, gdy się dotrzymuje kroku innym. Trzeb liczyć na pewną rękę ;-)

Nikon D90
Na tym polega właśnie różnica między dwoma dziedzinami fotografii - fotografią reportażową i studyjną. Kojarzą się one jednoznacznie - studyjna ze studiem (czyli pomieszczeniem) a reportażowa ze zdjęciami w plenerze. Ale tak wcale być nie musi. Podział na te dwie dziedziny fotografii zależy bowiem od roli fotografa, a nie miejsca. 

fotografii studyjnej fotograf rządzi planem zdjęciowym, który dostosowuje się do jego życzeń. Nie zawsze w dosłownym sensie - bo dostosować się może fotografowana osoba. Martwe przedmioty trzeba samodzielnie dostosować, lub dostosować się do nich (w przypadku budynków czy krajobrazów). Zawsze jednak fotograf kieruje planem i to on ma czas na ustawienie wszystkiego jak należy. 

fotografii reportażowej fotograf musi przystosować się do planu zdjęciowego. To nie fotograf ustala plan zdjęciowy, ale plan zdjęciowy ustala fotografa. Fotograf działa zazwyczaj pod presją czasu i musi jak najlepiej wypełnić swoje zadanie. Nie ma czas na zbyt wiele przymiarek i przemyśleń - musi działać tak szybko, jak tego wymagają wydarzenia.

W życiu przeważnie mamy miks tych dwóch rodzajów fotografii. Możemy zetknąć się z nimi w czasie tej samej wycieczki, w tym samym miejscu. Czasem sami wybieramy i próbujemy kompozycję na planie (jak w fotografii studyjnej) - a czasem musimy działać szybko (jak w fotografii reportażowej). 

sobota, 26 listopada 2011

Puste przejście i trzy zasady fotografii

Aby zakończyć mój mini cykl "pustych" miejsc wybrałem coś symbolicznie kończącego - czyli przejście. A dokładniej rękaw łączący garaż z centrum handlowym. Współczesne świątynie handlu są na ogół bardzo licznie odwiedzane i trafienie na kompletnie puste przejście jest czymś niezmiernie rzadkim. A jeszcze rzadsze może być trafienie na przejście w czasie gdy mamy ze sobą aparat fotograficzny ;-)

Nikon Cooplix P6000
Przy okazji, pozwolę sobie w ten weekend na obszerniejsze wpisy na blogu fotograficznym :-) Kiedyś sformułowałem trzy (a w rozszerzonej wersji cztery) "metalowe" zasady zrobienia udanego zdjęcia fotograficznego, kolejno coraz trudniejsze do zrealizowania:
  • zasada żelazna mówi, że aby zrobić udane zdjęcie - trzeba je technicznie zrobić (czyli nakierować aparat na obiekt zdjęcia, skomponować kadr, ustalić ekspozycję - wreszcie wcisnąć spust migawki),
  • zasada srebrna mówi, że aby zrobić dobre zdjęcie - trzeba mieć dobry temat (czyli coś ciekawego do sfotografowania - a znalezienie takiego tematu nie jest już tak łatwe, jak samo "cyknięcie" zdjęcia),
  • zasada złota mówi, że aby zrobić dobre zdjęcie - trzeba mieć aparat (wydaje się to banalne, ale właśnie na złość - gdy trafiamy na ciekawy obiekt, przeważnie nie mamy aparatu),
  • zasada platynowa mówi, że aby zrobić dobre zdjęcie - trzeba mieć gotowy aparat (to jest szczególny przypadek zasady złotej - czasem aparat musi być dosłownie pod ręką, bo na jego wyciąganie i uruchamianie nie ma już czasu).

Jak się okazuje, najtrudniejsze nie jest ani samo "cyknięcie" zdjęcia, ani nawet trafienie na właściwy temat. Najtrudniejsze jest po prostu posiadanie aparatu we właściwym momencie. Dlatego używam aparatów dyżurnych wychodząc na jakikolwiek dłuższy spacer czy spotkanie. Czasem się to bardzo przydaje ;-)

piątek, 25 listopada 2011

Pusty zamek

Nikon D90
Uchwycenie pustej zamkowej sieni nie jest specjalnie trudne, bo mało kto zostaje w niej dłużej. W tym przypadku chodzi o sień zamku w Pszczynie, brukowaną dębową kostką, która tłumiła odgłos kół zajeżdżających tu konnych pojazdów. Mnie - w tym wypadku - nie chodziło jednak o uchwycenie samej pustki, lecz gry światła na tym wypolerowanym eko-bruku ;-)

To samo zdjęcie może być prezentowane nieraz na wiele różnych sposobów, zależnie od tego czego się na nim aktualnie dopatrujemy. Z dzisiejszego punktu widzenia jest to pustka. Miałem co prawda lepiej wyglądające zdjęcie bramy zamkowej w Malborku, ale tam, daleko przy drzwiach bramy, były niewielkie sylwetki ludzi. Wybrałem więc bardziej puste zdjęcie pszczyńskich refleksów świetlnych. Wiszącą u sufitu, i rzucającą błyski światła na sklepienie lampę, uchwyciłem zresztą osobno - z dołu.

czwartek, 24 listopada 2011

Puste bloki

Czasem posiadanie aparatu dyżurnego pozwala uchwycić mniej lub bardziej ciekawy widok, którego w normalnych okolicznościach byśmy nie sfotografowali - bo nie byłoby czym. Do takich ciekawszych widoków zaliczają się wschody słońca, które oświetla z niskiego kąta rożne budynki. To zdjęcie zostało wykonane w kwietniu, gdy słońce zaczyna dzień o późniejszej porze niż w lecie, dlatego idąc nie tak wczesnym rankiem można jeszcze uchwycić "prawie" wschód słońca. 

Nikon Cooplix P6000
Równie ciekawym "dyżurnym" obiektem zdjęć, wykonywanych na powtarzalnej trasie, mogą być oczywiście układy chmur na niebie. Choć w przypadku chmur bloki, które wystawiać będą z ziemi i wchodzić do kadru niebiańskiej fotografii, mogą raczej przeszkadzać. Chyba, że stanowić będą ciekawy kontrast - na przykład ciemne, burzowe niebo i biały, oświetlony promieniem słońca budynek :-)

środa, 23 listopada 2011

Pusty transport

Przyłapałem się na tym, że jestem "aspołeczny" w czasie robienia zdjęć. Zdecydowanie wolę fotografować puste miejsca - albo miejsca chwilowo pozbawione ludzi. Takie zdjęcia starałem się robić w czasie wyjazdów w rożne miejsca. Oczywiście, zrobienie zdjęcia "pustego" lasu nikogo nie dziwi. Ale uchwycenie "pustej" kolejki górskiej już nie jest takie proste ;-)

Nikon D200
Kolejka na Gubałówkę w Zakopanem nie jeździ raczej pusta. Ale ludzie wysiadają z niej dość szybko i można uchwycić ją w "pustej" scenerii. Albo też ludzie, oczekując na odjazd, są już w środku - i nie widać ich na schodkowym peronie, ciekawym zresztą samym w sobie :-) Tym zdjęciem otwieram mini pokaz "pustych" fotografii :-)

wtorek, 22 listopada 2011

Dziewiczy garaż

I drugie zdjęcie do pary z tej samej serii - tym razem widok dziewiczego garażu, jeszcze nie zapełnionego żadnymi samochodami. Także coś zupełnie niespotykanego. Można oczywiście próbować fotografować jakiś garaż przy centrum handlowym po godzinach jego otwarcia - może być pusty. Ale nie będzie dziewiczy - podłoga będzie poplamiona i wyjeżdżona, filary mogą być poobijane.

Nikon Coolpix 8400
Dziewiczy garaż może być tylko jeden raz - po zbudowaniu, a przed zapełnieniem go samochodami. I dlatego zrobienie zdjęć w takim garażu jest szczególnie cenne - ale nie zawsze mamy na to okazję. W tym przypadku miałem ledwie kilka minut aby się rozejrzeć po garażu z aparatem - nie moglem tam polować dłużej i na spokojnie. Ale dobre i to, przynajmniej jest kilka zdjęć ;-)

poniedziałek, 21 listopada 2011

Dziewicze mieszkanie

Kiedy oglądamy świeżo odebrane mieszkanie, jeszcze przed pracami wykończeniowymi (podłogi, glazura, podłączenie kuchni i łazienki etc.) - wydaje się, że nie ma w nim nic do fotografowania oprócz pustych ścian. Okazuje się jednak, że i w takim miejscu można uchwycić różne ciekawe detale, które oddane z ciekawej perspektywy mogą stworzyć całkiem udane zdjęcie. Tym bardziej udane, że na co dzień nie robi się takich fotografii i są one rzadkością. 

Nikon Coolipx 8400
Aparat dyżurny, niezależnie od tego czy jest nim poręczny kompakt czy mniej poręczna, ale za to o wiele potężniejsza lustrzanka, świetnie się spisuje w miejscu gdzie udajemy się nie podejrzewając okazji do robienia zdjęć. Tak też było w tym przypadku. Miałem przy sobie kompakt dyżurny (poprzedniej zresztą generacji) i pościłem go w ruch bez zastanawiania się.

niedziela, 20 listopada 2011

Pleszew z obowiązku

Spawanie klonów? ;-)
Z Pleszewa mogę zrobić dwa reportaże - jeden o wizycie w fabryce kotłów, a drugi w wizycie w starej opuszczonej cegielni. Najpierw obowiązek, potem przyjemność - więc zaczynamy od pracy ;-) Ten reportaż z fabryki będzie się składał ze zdjęć robionych w ciągu dwóch różnych sesji zdjęciowych. 

Praca, że aż iskry lecą
Budowa kotłów grzewczych to nie jest taka prosta praca i przebywając w kilku pleszewskich fabrykach poznałem mniej więcej cykl produkcyjny kotłów. Praca wre w kilku różnych firmach zajmujących się różnymi pracami. A potem efekty ich pracy są składane razem  ;-)


Powyżej zdjęcie spawacza, które przywodzi na myśl trochę Wojny Klonów - dlatego też analogiczny podpis pod fotografią. 

Spawanie obudowy kotła
Zdjęcia przy "iskrzącej" pracy są oczywiście bardzo widowiskowe. Dlatego robiłem ich tam więcej. Ale dzięki temu zaczynam moją narrację w tym reportażu niejako od środka - spawane są bowiem wycięte elementy blachy, z których powstają skomplikowane obudowy kotłów. Powinienem więc najpierw może pokazać jak działa maszyna do wycinania tych skomplikowanych kształtów z blachy. Jest to oczywiście, w dzisiejszych czasach, maszyna sterowana przez komputer. Umieszcza się blachę na stole i zapuszcza odpowiedni program, a maszyna swoje wycina... I tylko gdy operator się pomyli, maszyna może mu wyciąć niezły numerek ;-)


Komputerowe wycinanie blachy na kotły...
Sama komputerowa maszyneria nie jest oczywiście tak widowiskowa jak wycinanie w toku, dlatego poświęciłem się głownie fotografowaniu procesu wycinania ;-) Cały proces jest precyzyjny i wymaga ludzi jedynie do nakładania blach i konfigurowania pracy wycinarki...

Maszyna do wycinania...
A na końcu zrobiłem "portret" samemu wycinaczowi przy pracy :-)

"Portret" samego wycinacza :-)
Szlifowanie kotła...
W ciągu produkcyjnym wycięte z blachy elementy są najpierw spawane - co uwidoczniłem już na pierwszych zdjęciach, a potem szlifowane. Przy szlifowaniu też lecą iskry, tylko że cieplejszej barwy ;-) Na zdjęciu obok można powiedzieć, że robota pali się w rękach - a dokładniej iskrzy ;-) A dzięki tej obróbce kotły będą wyglądały po ludzku i pozbawione zostaną jakiś ostrych albo wystających po spawaniu elementów. Potem po malowaniu, kocioł będzie wyglądał jakby wyszedł spod igły - ale póki co jeszcze trochę obróbki i szlifowania go czeka ;-) Praca przy szlifowaniu jest bardzo głośna, dlatego przy ścianie w fabryce został umieszczony dozownik jednorazowych koreczków do uszu dla pracowników.

Tak więc nie tylko w literaturze się coś szlifuje ;-)

Szlifowanie...
Szlifowanie trwa i trwa, a potem - konstrukcje są już malowane. I dalej są montowane elementy mechaniczne oraz elektroniczny panel sterujący. Fabrykę paneli także zwiedziłem.

Elektroniczne panele sterujące do kotłów...
W zakładzie produkującym panele pracują bez wątpienia stuprocentowi mężczyźni, o czym świadczą umieszczane na ścianach kalendarze o jednolitej tematyce ;-)

Ech te kobiety, szkoda, że tylko na ścianie ;-)
Na planie filmowym
Byłem w Pleszewie z ekipą kręcącą film reklamowy o kotłach i wykonującą zdjęcia do katalogu. Mogłem więc swobodnie uchwycić przygotowania do robienia samego filmu.

Fotografowanie gotowego kotła...
Fotograf i dwuosobowa ekipa filmowa zmieniali się co chwila w swojej pracy. Jak widać fotograf rozstawił lampy studyjne do swoich zdjęć. A potem kocioł rozpalono i filmowiec kręcił płomień w środku pieca...

Płomień kręcony...
Ja też pozwoliłem sobie na zdjęcie płomieni, bez żadnego wspomagania oświetleniem studyjnym - i tak to wyszło na Nikonie D200.

Uśmiech proszę - czy ogień mnie słyszy?
Ekipa kręciła też film i fotografowała w hali gdzie znajdowała się wycinarka do płyt.

Wycinarka w obróbce filmowo-fotograficznej...
Najbardziej widowiskowe było jednak ustawienie kotła w starej wielkiej hali i kręcenie go w mrocznej i tajemniczej atmosferze...

Mroczny plan filmowy...
A oto efekt tej mrocznej scenografii...

Kocioł w całej okazałości...

Ogień
Miałem też okazję sfotografować palący się węgiel w kotle. Ale to był ogień o wiele większy niż ten w samym kotle, gdyż rozpalono go w konstrukcji nie umieszczonej w obudowie pieca. Szalał więc sobie swobodnie na dworze a ja mogłem go do woli fotografować.

To zdjęcie nadaje się na gorącą tapetę...
To właśnie z serii wtedy wykonanych zdjęć wzięły się tapety tła zarówno mojego bloga autorskiego jak i bloga [::] Posty-Tosty. Zresztą nie tylko ogień jest fotogeniczny - żarzące się węgle także ;-)

Małe piekło na Ziemi ;-)
Poza planem filmowym
Ja nie byłem bezpośrednio zaangażowany w te prace, więc mogłem zrobić dokumentację znacznie wykraczającą poza "oficjalny" plan. Fotografowałem więc także inne, mniej spektakularne narzędzia w fabryce, takie jak poniższe kowadło...

Ogromna waga tradycji ;-)
Bocznica kolejowa...
Ale także wyszedłem poza samą fabrykę i robiłem zdjęcia otoczenia. Wtedy nie posiadałem jeszcze tak pojemnych kart pamięci - ja miałem największą kartę 4 GB zaś fotograf robiący zdjęcia studyjne miał karty po 1 GB i wykonał zdjęć na mniej więcej półtorej karty. Ale on robił tylko zdjęcia studyjne, dokładnie przemyślane i upozowane. Ja zaś dokumentowałem wszystko. Nigdy bowiem nie wiadomo, które zdjęcia mogą się kiedyś przydać. Co innego, gdy robi się konkretne zamówienie i wykonuje zdjęcia konkretnego miejsca czy produktu - a co innego gdy robi się ogólniejszą dokumentację fotograficzną. Zawsze lepiej zrobić więcej zdjęć i po prostu mieć z czego później wybierać ;-)

Poza samą fabryką znalazłem nie tylko bocznicę kolejową czy nieużywane hale - robiłem zdjęcia nawet desek, szczególnie, że udało się je uchwycić w ciekawszej perspektywie...

W dechę ;-)
I tymi deskami można przysłowiowo zabić mój dzisiejszy reportaż ;-)

Polak się spisał :-)

Nikon D90
I dla porównania zdjęcie dosłownie z przedwczoraj - zrobione ad hoc lustrzanką, którą noszę ze sobą jako aparat dyżurny. Dzięki temu moglem uchwycić dziecko poza domem. A synek napisał właśnie na tablicy zdanie, o którego naszkicowanie mnie poprosił. Edukacja szkolna zaczyna czynić cuda ;-) Sam już nie pamiętam jak się musiałem uczyć pisania w pierwszej klasie podstawówki.

Do tej pory nosiłem jako dyżurny aparat kompaktowy, jako lżejszy. Używałem przy tym plecaka Lowepro Slingshot 100 do codziennego użytku, jako wygodniejszego do obsługi niż plecak dwuramienny. Ale niestety zepsułem ten plecak odcinając pasek blokujący go na plecach - i potem cały slingshot zjeżdżał mi pod wpływem ciężkości. Dlatego nosiłem go rzadko. Trafiła się jednak okazja kupna taniej nowego plecaka (model 102) i teraz zacząłem w nim nosić dyżurną lustrzankę. Jest co prawda cięższy, ale i jakość zdjęć o wiele lepsza :-)

sobota, 19 listopada 2011

Polak się zmył :-)

Dziś już po tygodniowej serii zdjęć przedstawiającej motywy z Marszu Niepodległości - więc temat się "zmył". Dlatego postanowiłem zamieścić uniwersalne w swojej wymowie zdjęcie - całkiem dosłownie do zmywania się nawiązujące :-) Jest patriotyczne, bo to młody Polak, nawet Wszechpolak, bo wszech kadr zdjęcia zajmuje ;-) Jest też zdecydowanie proeuropejski, bo za nim widać błękitne unijne tło - brakuje tylko gwiazdek, pewnie zabrakło pieniędzy z unijnej dotacji ;-)

Nikon D200
I pomyśleć, że ja kiedyś bylem taki śliczny - ale niestety życie idzie do przodu a uroda nieco do tyłu ;-) Za to mnie mój tata nie był w stanie zrobić tak udanych zdjęć aparatem cyfrowym - jedyne zdjęcia jakie mam to analogi, z urokiem rysek, paprochów i ziarna, które w cyfrówkach zaczyna nas atakować dopiero przy wielkich czułościach ISO - lub kiepskich warunkach oświetleniowych. Doceniajmy zatem dzisiejszą technikę, która daje nam możliwość fotografowania praktycznie bez ograniczeń ;-)

piątek, 18 listopada 2011

A na koniec Marszu - Polak potrafi ;-)

Na koniec mojego tygodniowego show poświęconego Marszowi Niepodległości akcent humorystyczny w rodzaju Polak potrafi. Bo Polak faktycznie potrafi - i nie raz mamy tego dowody, jak właśnie w czasie tego Marszu. Oto jak pewien starszy pan sprytnie niósł swoją flagę. Po co się męczyć trzymaniem jej w ręce, skoro można ją zatknąć wygodnie za kołnierz?

Nikon D90
Inwencja ludzi jest doprawdy ogromna, a potrzeba jest - jak się nieraz okazuje - prawdziwą matką wynalazku. Skoro tak się dzieje, to w tym przepadku Marsz był zapewne tego wynalazku ojcem ;-) A to prowadzi do prostego wniosku, że Marsz Niepodległości nie był homoseksualny ;-))))

czwartek, 17 listopada 2011

Skoki na TVN Meteo

TVN Meteo kojarzy się z sympatycznym Tomaszem Zubilewiczem (może mniej sympatycznym odkąd zaczął się udzielać w komercyjnych reklamach) i z różnymi skokami pogody. A tu będziemy mieli jak najbardziej dosłowne skoki, na dachu i masce samochodu TVN Meteo. Zaś niedługo potem ten samochód będzie płonął - co może być metaforą gorącej pogody. Formalnie co prawda na zdjęciu skoków jeszcze nie widać, bo wybrałem fotografię bardziej widowiskową kolorystycznie - ale się zdarzą... Skoki wyszły bowiem nieatrakcyjnie zamazane :-)

Nikon D90
Ciekawe dlaczego TVN wydelegował samochód ze stacji Meteo. Zapewne to przypadek. A może uznali, że taki wóz będzie mniej się rzucał w oczy demonstrantów? Ale się rzucił. Marsz Niepodległości był bardzo spokojny w czasie swego przebiegu (nie wliczając w to zadymy na samym Placu Konstytucji). Ale na Placu na Rozdrożu wylała się nienawiść do TVN. Mówią, że to mogli być rozwydrzeni kibole albo nawet prowokatorzy. Nie wiem tego, ale faktem jest, że TVN uczciwie zapracował na taki wizerunek jaki ma. I jaki powoduje niechęć do niego (oględnie mówiąc). A ja dzięki temu miałem serię "gorących zdjęć". I jako fotograf cieszę się z tego :-)

środa, 16 listopada 2011

Wojna w tle i trzy miłe panie

To zdjęcie jest wyjątkowe wśród "wojennych" ujęć jakie zrobiłem na Placu na Rozdrożu, gdzie - jak przypominam - spalono dwa samochody TVN. Było więc gorąco, także w najbardziej dosłownym sensie - i dlatego ktoś zażartował, że nareszcie TVN dał ludziom trochę ciepła. Ale to jest ujęcie jeszcze przed tym momentem. W tle dymy jak na froncie, a na froncie trzy sympatyczne starsze panie, spokojnie sobie idące. Trudno o lepsze zestawienie :-)

Nikon D90
Polowanie na takie zabawne lub zastanawiające zestawienia to jeden ze smaczków fotografowania. Niekoniecznie zresztą ludzi i ich zgromadzeń. Czasem zestawienie może być złożone z martwych przedmiotów  znaków, napisów i tym podobnych. Zawsze warto je uwiecznić, nawet gdy ryzykujemy, że tylko my z oglądających zdjęcie zrozumiemy subtelność zestawienia. I w tym przypadku może być podobnie - uwagę bowiem przyciągnie atrakcyjne wizualnie tło, a mało kto skojarzy niepozorne postacie na pierwszym planie, prędzej dostrzeże karetkę :-)

wtorek, 15 listopada 2011

Marszowy "faszyzm"

O faszyzmie związanym z prawicowymi środowiskami pewne lewicowe grupy i pisma (lub portale internetowe) do znudzenia przypominają. Dlatego wybrałem na dziś najbardziej "faszystowskie" zdjęcie z Marszu. Nawiązuje ono bowiem - w jakimś stopniu - do totalitarnej, faszystowskiej (ale równie dobrze komunistycznej) stylistyki. Noc, pochodnie (tu akurat flary), wiec. Brakuje tylko jakiegoś przemawiającego towarzysza :-)

Nikon D90
Mało kto pamięta, że nawet naziści byli partią lewicową, narodowo-socjalistyczną. I że zwracali się do siebie per "towarzyszu" - tak samo jak ich stalinowscy "koledzy". Tu mamy zaś bardzo symboliczne ujęcie - nieomal czarno-białe (a ściślej: czerwono-czarne), zatem w kolorach pasujących do popularnego wyobrażenia totalitaryzmu. I do tego jeszcze logo ONR - bardzo mocne w swojej wymowie, bo kwadratowe, o zdecydowanych kształtach. Męskie logo - w grafice kwadraty uważa się za "męskie" zaś kształty koła za "kobiece". To samo dotyczy kształtów logotypu - ostrych kątów i zaokrąglonych :-) 

poniedziałek, 14 listopada 2011

Marsz Niepodległości cz. 3 - marsz

Na prośbę niektórych osób i dla uzupełnienie moich dwóch weekendowych reportaży zdecydowałem się stworzyć cześć 3 poświęconą samej manifestacji. W międzyczasie mówiło się wiele o zamaskowanych bandytach, ekstremistach - z obu stron sceny politycznej zresztą. Byłem zdumiony, przeglądając zdjęcia samego Marszu, faktem, że praktycznie nie ma tam osób zamaskowanych. Zatem należy oddzielić obie pokojowe manifestacje (Marsz Niepodległości i Kolorową Niepodległą) od bojówkarskich wyczynów obu stron...

Plac Konstytucji
To miejsce kojarzy się z zadymą policyjną, którą relacjonowałem w sobotę. Zacznijmy od samego wejścia na plac. Wita nas banner Marszu Niepodległości - ale niestety nie jest w rękach jakiś bandytów czy zamaskowanych kiboli. A to pech - pełna jawność. Niektórzy mogą się poczuć tym zażenowani ;-)

Plakat Marszu witający uczestników...
Na samym Placu Konstytucji też nie wszyscy wyrywają kostkę brukową i ścierają się z policjantami. Jak widać, igrzyska są z jednej strony, a normalni ludzie - z drugiej.

Na Placu Konstytucji nie tylko igrzyska...
W stronę Ronda Jazdy Polskiej
Opuszczamy Plac Konstytucji - poruszamy się bokiem, podwórkami kamienic. Dzięki temu mogliśmy wejść na taras i zrobić kilka ujęć z góry.

Kolumna Marszu zmierzająca z Placu Konstytucji...
Oczywiście nie byłbym sobą gdybym nie zapolował na jakieś detale. Oto zobaczyłem orła cień :-) Szkoda, że na nieco złowróżbnie wyglądającym niebieskim samochodzie ;-)

Widziałem orla cień - w dzień ;-)
Ulicą Nowowiejską dołącza kolejna kolumna do Marszu Niepodległości. Ci też wyglądają na normalnych ludzi. Na ludzi, którzy po prostu przyszli aby zamanifestować, to że należą do naszego narodu i cieszą się z naszego narodowego święta. 

Po prostu manifestują...
Grupy te dołączają do głównego nurtu marszu i kierują się w stronę Ronda Jazdy Polskiej. 

Patriotyczny marsz idzie nie do końca patriotyczną ulicą Waryńskiego ;-)
Z daleka dym i huki więc myślimy, że to zadyma i szybko się tam przemieszczamy - ale spotyka nas zawód  To tylko marszowa pirotechnika - świece dymne. Ale rząd już pracuje podobno nad tym aby tego zabronić :-)

Marsz w zadymie - ale dosłownie rozumianej :-)
Idziemy dalej
Manifestacja jest medialnie nudna - spokojna. Nie ma igrzysk, jest tylko powolny pochód. I, co gorsza, transparenty są niesione przez ludzi, którzy nie wstydzą się swoich twarzy. Może dlatego się ich uznaje za faszystów - oni w końcu też chodzili bez szalików...

Precz z demokracją - dzięki demokracji właśnie ;-)
Polska jest dla nas wszystkich :-)
Na trasie marszu spotykamy ponownie naszego idola - trudno nie zapamiętać takiej osoby, nie tylko nie pasującej do wizerunku zdrowego byczka, ale jeszcze też nie pasującej do stereotypu związanego z pigmentem skóry. Jak widać, można czuć się dobrze w naszym kraju niezależnie od rasy, koloru skory, wyznania. Mamy już w Polsce osoby czarnoskórego posła, mamy gdzieś czarnoskórego wójta lub burmistrza. Ludzie zaczynają cenić ludzi - a nie utarte wizerunki, które są przez wielu ciągle odgrzewane i przez różne polityczne siły od lewa do prawa propagowane. Dlatego to dostrzeganie człowieka w drugim człowieku jest najbardziej optymistyczne :-)

Marsz kontynuuje swoją nudną, ekstremalnie wrogą telewizji TVN linię. Ludzie, z swej zapiekłej złośliwości, idą spokojnie. Nie widać, o zgrozo, zamaskowanych bojówek  Nie płoną samochody, drzewa, niebo i ziemia. Nuda. No niestety, nie każdy marsz jest medialny :-)

Tego raczej nie pokaże TVN, bo dla nich tu nie ma nic - skoro nie ma rozróby ;-)
Organizatorzy apelują do uczestników aby przechodzili za baner czołowy marszu i nie wychodzili przed kolumnę, gdyż jest to sprzeczne z wymaganiami prawa. Całość manifestacji przebiega spokojnie. Nasze prywatne nadzieje na sfotografowanie blokujących Marsz pikiet rozwiewają się jedna po drugiej.

Marsz spaceruje po ulicy Spacerowej ;-)
Zapada powoli zmierzch na tle ciemniejącego nieba efekty pirotechniczne są coraz bardziej malownicze. Nie są to jednak efekty rozróby z policją lub przeciwnymi bojówkami, które są tak chętnie pokazywane w mediach.

Organizatorzy przez megafony wzywają do nie wychodzenia przed czoło Marszu...
Kiboli, tych zamaskowanych, jakoś nie bardzo widać - ale oni, podobnie jak telewizja - lubią zadymę, a nie spokojny przemarsz. Z drugiej strony widać, że organizatorzy, mimo odsądzania och od czci i wiary, zorganizowali jednak pokojową manifestację.

Pokojowa manifestacja - po prostu...
Wychodzimy na ul. Belwederską. Jak widać, organizatorom udało się uporządkować kolumnę i cała manifestacja dalej przebiega spokojnie i pokojowo. Dokładnie tak, jak powinna przebiegać każda manifestacja, każdej siły politycznej. I powinniśmy do tego dążyć aby ta obywatelska kultura obowiązywała w przyszłości. Jak widać, Polacy nie muszą się wstydzić swojego Marszu :-)

Tam wygląda wzorcowa demonstracja - wszyscy za bannerem czołowym :-)
Przed czołem Marszu uwijają się reporterzy i dziennikarze. Nie dzieje się nic specjalnego. To, co tu trwa całymi minutami, kwadransami i godzinami, potem jest kwitowane jednym zdjęciem i kilkoma zdaniami. Ale tak działają media. Gdy pies pogryzie człowieka, to nic ciekawego. News jest wtedy, gdy człowiek pogryzie psa ;-)

Przed marszem - gapie i reporterzy...
Przejście obok ambasady rosyjskiej było spokojne - oczywiście wykrzyczano stosowne hasła, ale to nikogo nie dziwi. Podobnie było przed kancelarią premiera. Dziś to tylko pusty budynek. Nie ma nawet z kim porozmawiać, poza okalającymi gmach rządu policjantami.

Przemarsz obok kancelarii premiera...
Marsz idzie więc dalej, w stronę pomnika Romana Dmowskiego, gdyż tam miał się zakończyć.

Wóz transmisyjny telewizji i reporterzy przed kolumną Marszu...
Plac na Rozdrożu
Przy Placu na Rozdrożu stoi pikieta - jakby to niektórzy powiedzieli - "faszystów z ONR". Faktycznie, można ich uznać za faszystów, bo nie zakrywają twarzy. Stoją w nocy, z pochodniami - nasuwają się skojarzenia z wiecami NSDAP. Nawet kolor pochodni adekwatny... ale do czego? Narodowego socjalizmu partii nazistowskiej? Stalinowskiego komunizmu? Ciekawe czy oni sami tak się szufladkują :-)

Niedobrze - "polscy faszyści" nie wstydzą się swoich twarzy ;-)
Folklor kostiumowy :-)
A przy pomniku Romana Dmowskiego odbywa się - można powiedzieć dosłownie - polityczny folklor. Ale to jest, jak widać na załączonym obrazku,  folklor kostiumowy, a nie wynikający z żenującej postawy polityków. Oczywiście niektóre media będą się starały podnosić to, co zdarzyło się później  gdy płonęły samochody TVN. Jest tylko jeden szkopuł - Marszu już tam nie było. Byli - różnie można ich nazwać - kibole, wandale, chuligani, bojówkarze, a może nawet prowokatorzy. I z nimi oraz ich wandalizmem trzeba walczyć, a nie z tymi, którzy godnie i spokojnie przeszli całą trasę Marszu. Wybuchały petardy, paliły się świece dymne. Była "oprawa audiowizualna". Ale nie było rozróby.

Podsumowanie
Moim zdaniem Marsz Niepodległości był spokojny i zrealizowany z odpowiedzialnością. Oczywiście pełnej kontroli nad wszystkimi uczestnikami nikt nie zagwarantuje. Ale nie można stawiać znaku równości między uczestnikami Marszu Niepodległości a chuliganami rozrabiającymi na Placu Konstytucji czy wandalami podpalającymi samochody TVN. Podobnie nie można stawiać znaku równości między pokojową manifestacją Kolorowej Niepodległej a bojówkarzami importowanej do Polski niemieckiej Antify, którzy tak skutecznie zasilili szeregi zatrzymanych przez policję (w sumie 95 cudzoziemców na 210 zatrzymanych ogółem). No właśnie, trzeba też coś powiedzieć o samej policji.

Dziękujemy Policji za jej profesjonalizm.
Myślę, że Policji należą się podziękowania za profesjonalizm. Może nie wszystko się udało - ale to była żywa manifestacja, a nie proste ćwiczenia w koszarach. Improwizowali organizatorzy zablokowani przez Kolorową Niepodległą, improwizowała także policja. Oddzielała tak skutecznie obie strony, że nie doszło do bitwy. Zawsze będą skargi na działania policji, ale ja nie zetknąłem się z ich strony z jakimkolwiek złym taktowaniem w jakimkolwiek momencie. Był taki moment, że zostałem nieomal z samymi policjantami a jednak nie wyproszono mnie.

Dziękujemy Straży Pożarnej za jej profesjonalizm.
Także Straż Pożarna stanęła w pełni na wysokości zadania. Widziałem ich w spokojnie, profesjonalnie prowadzonej akcji gaszenia i zabezpieczania palących się samochodów TVN. Spokojnie wykonywali swoją pracę - dokładnie tak, jakbym chciał aby ją wykonywali gdyby i mnie kiedyś miało się przytrafić coś złego... Nic dodać, nic ująć :-)

Podsumowanie żartem
Podczas Marszu Niepodległości, jak zawsze, polowałem na zabawne zestawienia. Zamieściłem je we wczorajszym reportażu. Dziś, na koniec mojej relacji, zamieszczę pierwsze zdjęcie wykonane w serii zabawnych zestawień - już przy wejściu na Plac Konstytucji. Transparent patriotyczny a w tle - potencjalna masa skojarzeń. Świnie? Drwiny z nie jedzących wieprzowiny Żydów? Potencjalna kiełbasa wyborcza? Aż dziw, że media wolą brutalne rozróby, a mało kto dopatruje się smaczków. I to smaczków z prawdziwym certyfikatem ;-))

Anty-koszerne świnie? Niebezpieczna tło dla patriotycznej manifestacji ;-))
Na koniec nastrojowe zdjęcie - właśnie na koniec manifestacji. Trochę światła w ciemności nocy. I prosta, może trochę brutalna, refleksja. manifestacja się skończy, flary zgasną - a reklama ciągle zostanie w centrum uwagi - jak na poniższym zdjęciu ;-))

A reklama ciągle w centrum uwagi ;-))