poniedziałek, 11 kwietnia 2011

Komórkowa fotografia

Skoro tematem dnia były aparaty komórkowe, postanowiłem wygrzebać z mojego archiwum jakiegoś komórkowego sampla. Rzadko robię zdjęcia komórką i przeważnie są to fotografie dokumentacyjne - np. zdjęcie ogłoszenia na klatce schodowej. Wyjątkowo się zdarza, że robię zdjęcie pamiątkowe - i najczęściej jest ono na użytek przesłania jako MMS.

Czasem po prostu nie ma pod ręką lepszego aparatu. Zawsze się tak może zdarzyć. Ale czy to powinien być powód aby unikać robienia zdjęcia, gdy coś jest tego warte? Choćby spojrzenie dziecka z piłeczkami w ręku :-)

Leżący z piłeczkami [Nokia E75 (2 mpix), LED flash]
Wiceprezes Nokii Anssi Vanjoki powiedział rok temu na konferencji prasowej, że komórkowe aparaty fotograficzne zastąpią profesjonalne lustrzanki. "Nie będzie trzeba nosić tych ciężkich obiektywów" - dodał, pokazując fotografa robiącego mu zdjęcia. Wiele bym dał, aby zobaczyć najpierw zdumioną, a potem rozbawioną minę tego fotografa. Choć mógł ukryć ją za wielkim, profesjonalnym aparatem. Z komórką by się nie mógł tak ukrywać ;-)

Ta zaskakująca teza rozśmieszyła fotografów do łez. Poręczność nie ma bowiem przełożenia na jakość tam, gdzie mamy do czynienia z nieubłaganą fizyką. Obiektyw komórki ma średnicę łebka szpilki lub zapałki. Obiektyw kompaktu ma średnicę monety, zaś obiektyw lustrzanki może mieć średnicę orzecha, śliwki, mandarynki, pomarańczy, a nawet arbuza. Smakowite porównania - i smakowita jakość.

Obiektywy lustrzanek mają średnicę o dwa-trzy rzędy wielkości większą niż obiektyw w komórce, a więc ich soczewki są o wiele większe i ewentualne ich niedoróbki są relatywnie mniej zabójcze niż w przypadku malutkich soczewek w komórkach. Ale pomimo tego jakość i precyzja szlifowania tych, relatywnie ogromnych, szkieł jest znacznie większa niż wykonania obiektywów komórkowych. Zatem różnica jakości jest nie tylko kolosalna, ale wręcz gigantycznie kolosalna.

Trudno rozgryźć o czym myślał Anssi Vanjoki mówiąc o końcu profesjonalnych aparatów. Być może miał na myśli rewolucję w popularnym rynku fotograficznym, rynku mini kompaktów. Już dziś praktycznie każda komórka nadaje się, przynajmniej teoretycznie, do robienia zdjęć pamiątkowych. Odbitka 10x15 cm wymaga tylko 2 megapikseli. Pytanie - czy widać różnicę jakości w porównaniu do klasycznego aparatu?

Widać! Porównywałem odbitki zrobione dwoma pięciomegapikselowymi aparatami - Nikonem Coolpix 5700 i Nokią N95 (która szczyci się obiektywem do Carla Zeissa - w końcu jednej z legend optyki fotograficznej). Niestety, jakość zdjęć jest widoczna gołym okiem. To nie tylko kwestia optyki. Wiele jest czynników, które sprawiają że nawet najmniejszy aparat kompaktowy musi mieć swoje rozmiary. Systemy pomiaru światła, fokusowania, obróbki obrazu i masa innych, których w komórkowym aparacie nie ma, lub są znacznie okrojone. Jest wiele obszarów, w których komórkowy aparat nie dorównuje stacjonarnym. I raczej to się nie zmieni. Bo gdy komórki będą robiły lepsze zdjęcia - to aparaty stacjonarne też podniosą swoją poprzeczkę...

Aha, byłbym zapomniał. Minął rok od tej buńczucznej zapowiedzi i - z tego co wiem - żadnej rewolucji nie widać... Nie tylko w Polsce gadają na wiatr ;-)

Brak komentarzy: