piątek, 15 kwietnia 2011

Czekając na śmierć...

Życie chomika jest bardzo krótkie. Trwa rok lub dwa lata. Ale jeszcze krótsze jest staczanie się chomika w stronę śmierci. Bywa, że nasze ukochane zwierzątko dosłownie z dnia na dzień marnieje i niedołężnieje - a wtedy jedynym smutnym obowiązkiem jest zanieść je do weterynarza celem uśpienia. Do dziś mam w portfelu monetę pięciozłotową, którą wydano mi jako resztę, gdy płaciłem za uśpienie mojego chomika. Trzymam te pięć złotych jako pamiątkę po moim Pikusiu. Małe zwierzątko, ale gdy się je kocha, uczucia do niego są wielkie.

To był właśnie nagły przypadek. Z dnia na dzień Pikuś zmienił się nie do poznania. Nawet dla laika było oczywiste, że koniec jest bliski. Zapakowałem go do pudełka na ostatnią drogę do uśpienia. To ostatnie jego zdjęcie. Zanim wieko się zatrzaśnie... Spoczywaj w pokoju.

Ostatnia droga... [Nikon Coolpix 5700]
Czasem aparat fotograficzny pozwala udokumentować coś, co jest nagłym przypadkiem. Szybko znikającym. Przypadkiem, który się już nie powtórzy.

Nie mam tu jednak na myśli uchwycenia chwili - na przykład promienia słońca, który przez kilka sekund oświetla jakąś budowlę. Chodzi mi o pewne nagłe wydarzenie, nieprzewidziane, ale które się już nie powtórzy - i brak jego dokumentacji fotograficznej byłby niepowetowaną stratą.

Czasem takie wydarzenia są radosne, a czasem bardzo smutne.  Fotografia towarzyszy nam w życiu, które pełne jest smutków i radości. Zdjęcia, które wyzwalają w nas bolesną nostalgię lub smutek, nie są jednak zdjęciami złymi czy nieodpowiednimi. Po prostu nie są to zdjęcia, które oglądalibyśmy często. Jak film, który jest zbyt bolesny w odbiorze, aby do niego często wracać. Ale mamy ten film w naszej filmotece i nie wyrzucimy go...

Fotografia jest jak życie. Życie bywa jak fotografia. Nie wszystko chcemy wspominać - albo wspominać zbyt często. Ale też mało jest rzeczy, o których chcielibyśmy zapomnieć do tego stopnia, że gotowi bylibyśmy zniszczyć wszelką o nich pamięć - także fotograficzną.

Brak komentarzy: