sobota, 12 listopada 2011

Marsz Niepodległości cz. 1 - zadyma

Temat fotograficzny świeżutki jak gorące bułeczki - albo jak palący się samochód TVN Meteo. Faktycznie, pogoda w Warszawie była "miejscami gorąca". Albo zadymiona. Przedstawiam pierwszą cześć mojego reportażu z Marszu Niepodległości, tę bardziej "wojenną"...

Dodatkowo, siedem wybranych zdjęć z Marszu Niepodległości publikuję od dziś także na moim blogu fotograficznym, na który także zapraszam :-)

Plac Konstytucji
Doszliśmy na Plac Konstytucji od strony metra. Tak nas wysadził autobus - zdecydowaliśmy się nie jechać samochodem, aby mieć swobodę poruszania się i powrotu bez konieczności dreptania do zaparkowanego auta. Poza tym nie było wiadomo jak będzie z parkowaniem. W czasie uroczystości po 10 kwietnia było ciężko z parkowaniem i tylko cudem udawało się znaleźć miejsce. Przeciwna cześć placu była coraz bardziej zajmowana przez policję

Policja blokuje wyjazd w stronę centrum.
Na styku kordonu policyjnego, oddzielającego manifestację od lewicowej blokady, zaczęło dochodzić do pierwszych starć. 

Zadyma na pl. Konstytucji.
W ruch szły butelki, kostka brukowa, kamienie i cokolwiek dało się rzucić. Policja użyła gazu łzawiącego, który dochodził także do reporterów znajdujących się w pewnej odległości.

Atmosfera na placu Konstytucji - nieco inna mieszanka gazów :-)
Ofiara ataku gazowego
Niektórzy ucierpieli jednak bardziej. Nie mieliśmy okazji sfotografować nikogo z krwawymi ranami, a takie zdjęcie pojawiło się w Internecie, ale za to udało się uchwycić ofiarę ataku gazowego. I to nawet całkiem zgrabnie, bo na tle armatki wodnej chyba jeszcze rodem z czasów PRL - i kolor zielony, i konstrukcja przypominającą tę z czasów opozycyjnych demonstracji z okazji święta pracy lub rocznic patriotycznych. 

Tym razem zamiast pałowania ofiara doczekała się kulturalnego wyprowadzenia przez policjantów. Czasy się jednak zmieniają, choć armatki wodne chyba nie tak bardzo - przynajmniej niektóre ;-)


Ale zadyma trwa dalej. Policja stopniowo podjeżdża dalej aby zepchnąć zadymiarzy, a w konsekwencji także formującą się za nimi manifestację, z placu Konstytucji.

Policja naciera, powoli ale skutecznie.

Nie zabrakło akcentów prawie jak z placu Tian'anmen. Tam przed czołgiem stał młody człowiek. Polska jednak Chinom nie dorównuje, więc nie ma ani czołgów, ani młodego człowieka, tylko pan w średnim wieku. Ale jakaś forma protestu zawsze jest :-)

Polska miniatura placu Tian'anmen...
A z boku trwa bitwa. Polewaczki pracują. Czystość przede wszystkim. To się nazywa olewanie demonstrantów ;-)
Policyjne olewanie demonstrantów...

Policja spycha demonstrantów systematycznie poprzez plac Konstytucji w stronę Ronda Jazdy Polskiej. My też podążamy w tamtą stronę fotografując walkę na placu. 

Zadyma na placu Konstytucji
Przejście
Nie zaobserwowaliśmy nic specjalnie "wojennego" w czasie przejścia manifestacji dość długą drogą. Nie było zadymy przy ambasadzie rosyjskiej, choć oczywiście wyskandowano odpowiednie hasła. Nie zobaczyliśmy także żadnej rozróby przed kancelarią premiera. Najwyraźniej jednak manifestacja miała charakter pokojowy

Malownicze przejście manifestacji.
Wiele razy też wzywano do tego aby wyprzedzający manifestację chowali się za banner czołowy - takie są wymogi prawne. Demonstracja musi się zaczynać od bannera czołowego. Wiadomo, że nie zapanuje się nad wszystkimi uczestnikami, ale organizatorzy robili w tym zakresie co mogli. Przed bannerem znajdowała się głównie grupa reporterów.

Kancelaria premiera w narodowych barwach i narodowej obstawie :-)
Ciekawostka - w czasie przejścia w pewnym momencie padło hasło "kto nie skacze ten za Tuskiem" - więc wypadało skakać, zresztą za Tuskiem nie jesteśmy, widząc jego żałosną indolencję rządzenia. I mówi to wierny wyborca Platformy od lat - od czasu KLD. Dobrze, że wtedy było jeszcze w miarę jasno, i mogłem zauważyć, że mój kolega skacząc zgubił muszlę oczną z wizjera aparatu. Podnieśliśmy ją i zamocowali. Strata cudem uniknięta :-)

Plac na Rozdrożu
Ponieważ dzisiejszy reportaż ma charakter "wojenny" więc przeskakujemy od razu do Placu na Rozdrożu, gdzie rozegrała się bardziej gorąca, choć mniej spektakularna policyjnie rozróba. Jak to w listopadzie, już ciemno - sceneria bardziej wojenna, bo demonstrujący zadbali o oprawę świetlno-dymną. Z perspektywy całego placu wygląda to imponująco.

Krajobraz przed bitwą...
Tęczowy podnośnik TVN...
Na Placu na Rozdrożu, na kolorowym podnośniku, stoi kamera z TVN. Podnośnik jakby z gejowskiej reklamy, bo prawie tęczowy. Ale nie jest to podnośnik z TVN, tylko innej firmy, po prostu wynajęty przez TVN. Kamer zresztą wiele nie widzieliśmy. Przed pochodem jechał biały furgon z kamerami, ale nie był oznakowany, więc nie wiemy do jakiej telewizji należał, o ile należał do telewizji ;-)

Ciekawe czy tęczowe kolory podnośnika mogły się być może skojarzyć "bandytom" z tęczą na gejowskich paradach. Nie byłbym skłonny przeceniać ich intelektu, ale kto wie czy nie zapamiętali :-)



To jednak nie podnośnik zwrócił ich uwagę ale furgon TVN - który już w pierwszej fazie zaczęli bujać, co zwróciło naszą uwagę. Uchwycamy jeszcze ostatnie pokojowe panoramy.

Karetki pogotowia w pogotowiu...

Najpierw dostało się podnośnikowi z firmy zewnętrznej (czyli spoza TVN). Wybito szybę w szoferce. Podnośnik zaczął się składać. 

Zaatakowany podnośnik wynajęty przez TVN.
Kamerzysta TVN podobno zbiegł, a "bandyci" skopali go i sturlali z nasypu razem z kamerą. Niestety nie było mnie przy tym, więc nie mam tego na zdjęciu ani nie mogę tego potwierdzić. Nienawiść skopiła się na TVN-owskiej pogodynce, a ściślej na samochodzie TVN Meteo. "Bandyci" zaczęli po nim skakać. 

Skoki pogody - na samochodzie TVN Meteo...
I oczywiście powybijali w nim szyby. Ale na tym się nie skończyło. Policja co prawda zaczęła wypychać rozrabiających i dotarła kordonem do zdewastowanego samochodu. Ale potem zawróciła w stronę głównej manifestacji.

Policja chwilowo chroni samochód TVN...
I rozróba znów się zaczęła. Pozwolono wyjechać nieco uszkodzonemu samochodowi z podnośnikiem nie okazując mu dodatkowej wrogości. Widocznie uznano, że nie jest winny, skoro nie należy bezpośrednio do TVN. I po chwili podpalono znienawidzony wóz transmisyjny TVN.

Podnośnik odjeżdża (fragment po prawej), a do wozu TVN już się dobierają...
Wóz płonął bardzo mocno i czuć było ciepło od niego bijące, w związku z tym ktoś zażartował, że po raz pierwszy TVN daje ludziom trochę ciepła. 

Podnośnik już daleko a TVN daje ciepło...
Widok był imponujący, ale ludzie odsuwali się od płonącego samochodu w obawie, że może nastąpić wybuch paliwa. Wcześniej "bandyci" próbowali wóz przewrócić, ale nie udało im się to. Oczywiście w międzyczasie potłukli co się dało, ale do środka się nie dostali.

TVN 24 - gorące wiadomości z kraju...
Samochód TVN Meteo był w tym czasie dalej dewastowany - ktoś wbił w przednią szybę statyw, co wyglądało jak jakaś dodatkowa antena. 

To nie jest radar pogodowy...
Wóz transmisyjny płonął sobie w najlepsze a ludzie robili pamiątkowe zdjęcia.

Pamiątkowe zdjęcia gorącego tematu...
I dopiero wtedy policja przebiła się do płonącego samochodu. Być może potrzebowali czasu na ściągnięcie armatki wodnej, która zaczęła gasić furgon. 

Policja gasi płonący wóz TVN.
Zadziwiające ale dopiero wtedy zapłonął samochód TVN Meteo. Widocznie policja nie opanowała jeszcze sytuacji na miejscu...

TVN Meteo - będzie bardzo upalnie...
Później do akcji wkroczyli strażacy i ugasili oba samochody profesjonalnie, a skodę dogasili pianą. W tym wypadku bicie piany było jak najbardziej uzasadnione. Strażacy nie poprzestali na gaszeniu, ale otworzyli maskę i rozłączyli elektrykę auta - po prostu profesjonalizm.

Straż gasi profesjonalnie...
Potem straż otworzyła na siłę wóz transmisyjny TVN aby sprawdzić czy nie ma tam jakichś ofiar. Oczywiście nikogo w środku nie było. 

Strażacy - spokojni, profesjonalni, efektywni...
Później już nic "zadymiastego" się nie działo. Oto ostatnie zdjęcie z "pola bitwy" - manifestacja została już wtedy rozwiązana i ludzie zaczęli się powoli rozchodzić. 

Już po wszystkim...
Nasza trasa w czasie marszu (z GPS).
Tak wygląda "wojenna" relacja z Marszu Niepodległości. Próbowaliśmy sfotografować lewackie pikiety, ale niestety na żadne nie trafiliśmy. Widocznie policja je bardzo sprawnie rozdzielała od manifestacji której towarzyszyliśmy. Nasz marsz przy Marszu to 7,7 km (wliczając w to powrót na plac Unii Lubelskiej) i 989 zdjęć (u mnie). Trasę marszu mamy dokładnie zapisaną dzięki pieszemu GPS, który oczywiście mieliśmy z włączoną rejestracją śladu. Potem wystarczyło na pamiątkę zgrać całą trasę do komputera. Dzięki temu możemy także dokładnie ustalać miejsca poszczególnych zdjęć.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Bardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.