niedziela, 6 listopada 2011

Praga w 5 megapikselach

Następnym moim aparatem cyfrowym (po module 1 MP w kamerze SONY) był mój pierwszy Nikon Coolpix 5700 o matrycy 5 megapikseli. I zarówno kamera SONY jak i nowy Nikon miały swoje premiery w Pradze. Teraz żartuję, że boję się jechać do Pragi, bo musiałbym kupować jakiś nowy sprzęt.

Wycieczkę po Pradze czas zacząć ;-)

Praskie zakupy
Przyzwoity zoom optyczny i ekran LCD wielkości bardzo dużego znaczka pocztowego - takie wtedy produkowano aparaty. Ale prawdziwą zmorą tego sprzętu była bateria - starczająca na około 150 zdjęć. Miałem wtedy jeszcze pojedynczą baterię, zatem nie mogłem wymienić źródła zasilania. Postanowiłem jednak dokupić specjalny grip do zdjęć pionowych. Niestety, ta wersja gripu była tylko na paluszki, nie pasowała do niej bateria aparatu. Ale nadawały się do niej akumulatorki Ni-MH, więc postanowiłem kupić ich komplet. 

Zakup w Pradze - bynajmniej nie na ślepo, jak na załączonej reklamie :-)

W Pradze grip był tańszy niż w Polsce, więc namierzyłem przez Internet sklep i po dojechaniu do Pragi złożyłem tam wizytę. Kupiłem grip, 8 akumulatorków Panasonic (2000 mAh) i ładowarkę z zasilaczem sieciowym i samochodowym. Ładowarka do dziś mi służy jako dyżurna w samochodzie, zaś z 8 akumulatorków 6 jest nadal na służbie - emeryturę swoją dożywają jako baterie do dwóch applowskich myszek (jeden komplet baterii jest w zapasie) - i znakomicie sobie radzą mimo, że mają już 10 lat. Wiele późniejszych akumulatorków nie dorównało im trwałością, w tym szczególnie produkty renomowanej firmy Energizer (cały komplet musiałem wyrzucić).

Kłopot tylko w tym, że zakup akumulatorków okazał się jednak nie do końca udany. Grip bowiem nie chciał działać z tymi akumulatorkami, pomimo, że w jego specyfikacji technicznej były wymienione jako możliwe opcje zasilania, co sam sprawdziłem. Musiałem więc kupować baterie alkaliczne. Być może była to wina samego aparatu, który nie kupił mniejszego napięcia (1,2 zamiast 1,5 V). W każdym razie zdjęcie obok (słynna rzeźba z Hradczan) doskonale ilustruje mój humor po odkryciu tej niedogodności, która mnie dodatkowo kosztowała. Mimo to jednak nie narzekałem, bo baterie w gripie starczały na około 100 zdjęć, w porównaniu do 150 na baterii aparatu.

W sumie więc praski zakup był swego rodzaju hazardem, co można zilustrować na zdjęciu poniżej. Jednak, jak już napisałem  zakupione akumulatorki znakomicie się spisują i dziś, pomimo dziesięcioletniego wieku - tylko dwie sztuki o zbyt zmniejszonej pojemności wyrzuciłem. 

Praski hazard...

Echa powodzi
Niestety wielka...
Pomiędzy moją pierwszą a drugą wizytą w Pradze była powódź, której ślady dostrzegałem w wielu miejscach. Już teraz nie pamiętam z perspektywy czasu jak wyglądały stacje metra w porównaniu do wcześniejszej wizyty. W jednym miejscu natrafiłem na mini wystawę zdjęć z powodzi, które sfotografowałem. Poza tym były również inne ślady, ale o nich z perspektywy prawie dziesięciu lat, nie jestem już w stanie dziś pisać.

Czesi jednak radzą sobie chyba w tych sprawach lepiej od nas, bo są po prostu narodem bardziej zorganizowanym. Mniej ułańskiej fantazji, ale więcej pracy w dobrym, protestanckim stylu - i to też procentuje.

Praskie pamiątki
Na straganach można było zobaczyć nie tylko typową dla wielu miast turystyczną tandetę, ale także znacznie ciekawsze towary - jak chociażby cuda wykonane z drewnianej sklejki.

Cuda ze sklejki...

Ale szczególnie sympatyczne były urocze pluszaki...

Pluszaki przytulaki...

A dla naszych walecznych polityków coś w sam raz na ich zakute łby... Na ich wyprawy krzyżowe także świetnie by się nadawały :-)

W sam raz dla walecznych polityków...

Praskie ciekawostki
Nasze Toi-Toi nie umywają się do praskich toalet, które na tyle mnie urzekły, że postanowiłem jedną z nich uwiecznić - zresztą nigdy z nich nie skorzystałem. Ale z zewnątrz wyglądają znakomicie. 

To jest toaleta na miarę naszych potrzeb i możliwości...

Uczulony bylem także na rożne marketingowe ciekawostki, których próbkę już pokazałem na zdjęciu reklamy z opartą na niczym drabiną. To zdjęcie nazwałem "tramwaj zwany pożądaniem". A zestawienie z "laską" na "cały żywot" jest dla Polaka szczególnie ciekawe. Nawiasem mówiąc, po czesku "laska" znaczy "miłość" ;-)

Tramwaj zwany pożądaniem :-)

A teraz dwa zdjęcia, które można także dedykować naszym politykom. Pierwsze to metafora Ruchu Palikota i SLD - oba czerwone, ale Ruch Palikota większy, nie do końca czerwony i jedzie we właściwą stronę ;-)

Palikot mija SLD ;-)

A drugie to znany krzywy dom - my mamy znacznie mniejszy pofalowany budynek w Sopocie. No, ale jesteśmy lepsi od Czechów, bo mamy także dom stojący na dachu, do góry nogami. Ten dom można by określić jako prostą i nowoczesną wizję Polski ;-)

Polski dom - prosty i nowoczesny ;-)

Fajna jest Praga - ale, jak już napisałem, boję się do niej jechać ponownie. Bo znów coś będę musiał kupić ;-) Ale innym polecam :-)

2 komentarze:

maniakmaniak pisze...

Praga zasze jest dobrym miejsce na weekendowy wypad. Lezy blisko Polski i jest niezwykle urokliwa. Polecam zwłaszcza praskie zoo.

69MW pisze...

Będę pamiętał bo ostatnio miałem w niedługim czasie dwa ZOO zaliczone - w Warszawie i potem w Gdańsku, więc temat można pociągnąć kiedyś i do Pragi ;-)

A co do urokliwości - chyba najlepiej świadczy o tym to, że w Pradze właśnie kręcili "Amadeusza" ;-)