niedziela, 15 stycznia 2012

Wysowe kiełbaski

W Wysowej Zdroju byłem na Sylwestra 2007/2008. Sam przyjazd do tej miejscowości zawdzięczamy Robertowi Makłowiczowi, którego program kulinarny był realizowany w Wysowej - i zainspirował moją rodzinę do zaplanowania przyjazdu do tej miejscowości, dość liczną grupą, na dwa samochody. Pogoda i mróz dopisały, a Sylwester był organizowany pod zimnym gołym niebem, przy nietypowym zimowym grillu - czego dowód zamieszczam poniżej ;-)

Gorący Sylwester ;-)
Jako ciekawostkę podam, że byliśmy w pobliskiej Słowacji na zakupach. Kupiłem tam zgrzewkę piwa Złoty Bażant (akurat tego, gdyż ono było w zgrzewce, pozostałe puszki były osobno) oraz sylwestrowy zestaw Heinekena - 6 piw i szampana. Ceny, oczywiście, były konkurencyjne do polskich. Problem tylko taki, że kupione piwo okazało się ...bezalkoholowym, czego oczywiście nie sprawdziłem. Nie przyszło by mi do głowy, że w sklepie będzie piwo bez alkoholu... Cóż, zatem przed Sylwestrem nie byliśmy "zaprocentowani" - zatem byliśmy trzeźwi jak mój mały synek ;-) 

Z zimnym ogniem...
Fajerwerki, nawet w tak niewielkiej miejscowości, były ciekawe. Korzystałem wtedy z dość przestarzałego dziś Nikona D200, który nie pracował w tak wysokich czułościach jak dzisiejsze aparaty. Ale mimo tego zdjęcia sztucznych ogni wychodziły czasem bardzo fajnie. Czasem można bowiem uchwycić nie tylko sam fajerwerk ale także pióropusze dymu.

Świecą i dymią :-)
Szampan Heinekena też okazał się chybiony, gdyż było to piwo, ale jedynie rozlane w szampanowej butelce. Pod względem alkoholowym był więc to Sylwester-inaczej ;-) Może dlatego to nie my pokpiliśmy sprawę z jednym fajerwerkiem, który wylądował nieomal na samym grillu :-)

Prawie jak wojna ;-)
Ogółem jednak było bardzo sympatycznie - a jak się okazuje, co teoretycznie każdy wie, choć w praktyce nie każdy w to wierzy - jakość zabawy sylwestrowej nie zależy od ilości wypitego trunku, lecz od ludzi i - jak w naszym przypadku - pięknych okoliczności przyrody ;-)

Fajerwerk prawie jak choinka :-)
Na pewno spędzanie Sylwestra w małej miejscowości niesie ze sobą urok, szczególnie gdy kuchnia gospodarzy była wprost przepyszna, pełna domowych specjałów, włącznie z domowej roboty wędlinami. Próżno by szukać takich specjałów w wielkiej Warszawie. A nawet gdyby je znaleźć w jakiś snobistycznych drogich sklepach - to nigdzie nie znajdzie się takiej życzliwości gospodarzy :-)

Brak komentarzy: