środa, 17 sierpnia 2011

Po rower na Litwę...

Tak się złożyło, że po rower musiałem jechać aż na Litwę - polski dystrybutor nie chciał bowiem na mnie zarobić i sprowadzić z zagranicy niedostępnego w naszym kraju modelu. Litewski dystrybutor nie miał takich obiekcji, a do tego pisał całkiem nieźle po polsku, więc dogadaliśmy się bez problemu i nie musiałem sięgać po znajomość angielskiego :-) W drogę do Wilna wyruszyliśmy w nocy, za dnia byliśmy już na Litwie. Zabrałem ze sobą oczywiście aparat. I oto zdjęcie wykonane na postoju :-)

Nikon D90
Mucha nie siada? Właśnie siada! Kadr też siadł, bo zmieścił się w nim rozmazany fragment mocowania bagażnika dachowego.  Kubki od moich termosów też siadły, bo zielony mógłby być tak odłożony, aby nie było widać na nim zaschniętej kropli po kawie :-) Za to mucha jest jak najbardziej autentyczna (dla podkreślenia autentyzmu odbija się w błyszczącym kubku) i oczywiście litewska.

W sumie, pod względem fotograficznym, ten wyjazd był bardzo ubogi. Poza kilkoma zdjęciami litewskiej autostrady, która sama w sobie jest ciekawostką, bo przypomina naszą drogę gminną, nie mam zbyt wiele zdjęć z Litwy. Do samego Wilna praktycznie się nie dostaliśmy, odbieraliśmy rower na stacji benzynowej położonej na dalekich przedmieściach.

Brak komentarzy: